Wcześnie rano, gdy jeszcze było ciemno, wyszedł i udał się na miejsce ustronne. Tam się modlił. Szymon i ci, co z nim byli, poszli Go odszukać. Gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: "Wszyscy Cię szukają". Odezwał się do nich: "Chodźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam spełnił posłanie herolda. Po to bowiem przyszedłem". I szedł po całej Galilei, nawołując w ich synagogach i wyrzucając demony (Mk 1,35-39)
Jezus modli się w ciemnym czasie. Więc i On doświadczał nocy swojego życia, jak każdy człowiek. Najtrudniejszym doświadczeniem nocy była męka i krzyż. Chrystus jednak wychodzi naprzeciw nocy. Nie ucieka przed trudnymi doświadczeniami, lecz przeżywa je na modlitwie. W łączności z Ojcem.
Te momenty spotkania dają Mu nie tylko siłę, lecz jasność, co do odkrywania woli Ojca. Zakorzeniają w Nim jego tożsamość: jest heroldem głoszącym Dobrą Nowinę. Wyrzucanie demonów jest znakiem to potwierdzającym.
Tylko modląc się jesteśmy w stanie odkryć swoją przynależność do Boga. Możemy zyskać również moc Ducha, by rozpoznać i pełnić wolę Ojca. To jest sensem naszego chrześcijańskiego życia.
Jezus modli się w ciemnym czasie. Więc i On doświadczał nocy swojego życia, jak każdy człowiek. Najtrudniejszym doświadczeniem nocy była męka i krzyż. Chrystus jednak wychodzi naprzeciw nocy. Nie ucieka przed trudnymi doświadczeniami, lecz przeżywa je na modlitwie. W łączności z Ojcem.
Te momenty spotkania dają Mu nie tylko siłę, lecz jasność, co do odkrywania woli Ojca. Zakorzeniają w Nim jego tożsamość: jest heroldem głoszącym Dobrą Nowinę. Wyrzucanie demonów jest znakiem to potwierdzającym.
Tylko modląc się jesteśmy w stanie odkryć swoją przynależność do Boga. Możemy zyskać również moc Ducha, by rozpoznać i pełnić wolę Ojca. To jest sensem naszego chrześcijańskiego życia.
13 komentarzy:
Chciałabym się odwołać do wcześniejszego fragmentu dzisiejszej Ewangelii.
Jezus po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. (Mk 1, 29-34)
Gorączka to stan chorobowy. Z gorączki trzeba się leczyć. Jezus lecząc teściową Piotra dokonał cudu jakby odruchowo. Wszedł do domu i dokonał cudu. Zobaczył potrzebującego człowieka i jakby automatycznie mu pomógł. Uzdrowiony człowiek od razu przystąpił do działania. Rozgorączkowany był też Szymon. Nerwowo szukał Jezusa i robił Mu jakby wymówki, że traci czas na modlitwę, a tam czekają potrzebujący. Jezus mu spokojnie odpowiada: "Chodźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam spełnił posłanie herolda. Po to bowiem przyszedłem"
Jaka to nauka dla nas? On chce wejść do każdego naszego domu i uzdrowić chore relacje. Gorączką może pracoholizm, pragnienie sukcesu za wszelka cenę, rodzinne nieporozumienia i wiele, wiele innych. Bywamy rozgorączkowani, zdenerwowani. Jezus chce nas ująć za rękę i uzdrowić. Nie można będąc chorym poprawnie funkcjonować.
„Całe miasto było zebrane u drzwi”. Nie sadzę, żeby Jezus wszystkich uzdrowił. To nie było Jego ziemską misją. Jako Człowiek bywał na pewno zmęczony. Dokładnie tak jak my. Całego świata nie zbawimy. Możemy innym pomóc tylko na ile nas stać. Także fizycznie. Mamy prawo być zmęczeni.
W dzisiejszym fragmencie jest jeszcze jedna ważna dla nas nauka. Nie można tylko dawać z siebie, ale trzeba też nauczyć się brać i szukać odpoczynku. Musimy ładować swoje akumulatory i podłączać się do źródła energii. Takim niewyczerpanym źródłem jest modlitwa. „Wstał, wyszedł, udał się” – to same czasowniki oznaczające działanie, nie bierność. Czas na modlitwę musimy sobie wygospodarować, czasem nawet wywalczyć. Wywalczyć u siebie.
miłego popołudnia :)
Marta
I jeszcze jedno. Jezus będąc Bogiem i Człowiekiem pokazał nam, że bez kontaktu z Ojcem nie możemy być skuteczni w naszym ziemskim działaniu.
Marta
Modlitwa. Każdy z nas jej potrzebuje, bo jest to swoisty dialog z Nim. Modlitwa nie jest jedynie pacierzem wieczornym czy porannym. Ona przybiera różne formy w zależności od tego …jak blisko Niego jesteśmy. Modlitwa może być działaniem i naszą codzienną pracą. I nie mam tu wcale na myśli sytuacji, że od świtu do nocy przebywamy w kościele. Nie mam tez na myśli sytuacji, że nasze biuro czy też dom zamieniamy w przydrożne kapliczki. Modlitwa jako działanie to powierzenie naszego dnia Jemu. To wypełnianie zwykłych szarych dni codziennością naszych powszednich czynności. To dostrzeganie innych, to schylanie się ku słabszym, to ciche gesty i rozmowy. Ale jak po pracy niezbędny jest nam wypoczynek, tak i potrzebna jest modlitwa w ciszy i skupieniu. Bo tylko w spokoju odnajdziemy Jego wolę. Trudno przecież wskakując do pędzącego autobusu rozwiązywać jednocześnie zadanie z fizyki…nawet gdyby to był dział fizyki mówiący o ruchu. Potrzebne nam skupienie i spokojny oddech. Nikt z nas nie potrafi podjąć dobrej decyzji na przyszłość pod wpływem emocji, impulsu czy w hałasie.
On też potrzebował spotkania z Nim na osobności by móc wiedzieć, czy kroczy dobrą drogą i czy dokonuje właściwych wyborów. Podobnie jak my. Potrzebujemy od czasu do czasu uciec na chwilę od wrzasku dnia… by w cichej rozmowie z Nim odnaleźć wytchnienie i siłę na kolejny dzień.
Dobrej niedzieli życzę
Kasia
Dwie ważne kwestie poruszyłaś Marto. I za to ci dziękuję. Po pierwsze bez modlitwy (bez względu na jej formę) oddalamy się od Prawdy. Po drugie…. działanie i modlitwa przenikają się wzajemnie. Powierzyć Mu siebie.. to nie stać w miejscu lecz podążać za Nim. Prosić Go o coś.. to nie czekać bezczynnie.. ale działać i wykorzystywać to co On nam daje… Tylko, że trzeba w to wierzyć, zaufać Mu…. I nie bać się tego.. co On daje.
Kasia
Własnie Kasiu, nie bać się. Bóg chce naszego dobra. W to trzeba uwierzyć i temu zaufać. To prawda.
A działanie i modlitwa muszą się przenikać.
Marta
Marto...
Nie bać się. Ale my jednak wciąż boimy się. Nie ufamy do końca. A nasz strach ma rożne podłoża. Czasem lękiem napawają nas konsekwencje, czasem obawiamy się, że spotka nas coś złego (tego akurat nie bardzo rozumiem) lub też boimy się czy wręcz jesteśmy przekonani, że znamy rozwiązanie i nie chcemy przyjąć innej opcji.
Tacy jesteśmy.
Kasia
Kasiu,trudno zaufać do końca. Tak całkowicie zdać się na Jego wolę. Nie martwic się o przyszłość. Serce mówi co innego, a rozum co innego. Zawsze gdzieś na dnie serca są choćby malutkie wątpliwości. Tacy jesteśmy od wieków i chyba tacy pozostaniemy. Jednak Bóg to rozumie :)
Marta
Wiem Marto.
Mimo wszystko jednak u mnie wciąż większe są wątpliwości niż .. zaufanie. Mam nadzieję, że z czasem to się odmieni.
Kasia
Odmieni się :) Uaktualnione oprogramowanie to sprawi :)
Marta
GPS ......
Kasia
dokładnie tak :) GPS Kasiu :)
Marta
dziękuję za baterie do dzisiejszego GPS :)
Kasia
cieszę się, że spełniły swoją rolę :) na taki mróz mogły się rozładować :)
Marta
Prześlij komentarz