To Słowo, pełne łaski i prawdy, ciałem się stało i swój namiot postawiło wśród nas. I zaczęliśmy oglądać Jego chwałę, chwałę Jednorodzonego od Ojca (J 1,14)
Z czasów, kiedy byłem harcerzem (w dodatku wodniakiem!) pamiętam, jakie reguły trzeba respektować, by dobrze rozbić namiot w obozowisku. Trzeba znaleźć możliwie płaski teren, oczyścić go z kamieni czy innych przedmiotów. Należy go rozlokować w miejscu strategicznym, gdzie naturalna ściana lasu zasłania przed wiatrem oraz daje cień w upalne dni. Dodatkowo namiot trzeba okopać, chroniąc go przed ewentualnymi deszczami. Na koniec sprawdzić naciągi. Szereg czynności pozornie nieistotnych, ale stających się bardzo ważnymi w określonych sytuacjach, które mogą nadejść.
Nasze życie jest często jak budowanie namiotu. Budując nasz namiot życia w sposób nieprawidłowy, narażamy na jego uszkodzenie albo wręcz całkowite zniszczenie. Z miejsca – schronienia pozostaje wtedy nieprzydatne płótno. Tak, jak młodzi harcerze potrzebują pomocy swojego drużynowego, by nauczyć się stawiać dobrze namioty, tak chrześcijanie mogą uczyć się właściwie budować namiot swego życia od Tego, który też rozbił namiot swojego ziemskiego życia pośród ludzi. Stał się taki, jak każdy z nas. Po co? By być jak najbliżej człowieka. Poznać go, uczestnicząc w jego bólu, chorobie, radości. To potrafi uczynić tylko ktoś, kto prawdziwie kocha. Zaryzykować wszystko. Zadziwia mnie ten prosty jej gest: wszechmocny Bóg stał się kruchym człowiekiem, by nas ubogacić sobą. Szaleństwo miłości Boga. Jedyne w swoim rodzaju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz