wtorek, 20 października 2020

Czekając na Jezusa


Jezus powiedział do swoich uczniów: "Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie" (Łk 12,35-38)

 

     Wezwanie do czuwania, czy może lepiej: czujności. To nieustanna gotowość na spotkanie z Panem, który przychodzi. Problem w tym, że nie wiadomo dokładnie, kiedy się pojawi. Ale jest pewne, że przyjdzie. Dlatego czujne oczekiwanie nie jest bezowocne.

     W księdze Wyjścia symbol przepasanych bioder to postawa gotowości do wyruszenia w drogę (zob. Wj 12,11) ale również gotowość do podjęcia pracy.

     Zapalona pochodnia, zgodnie ze znaczeniem greckiego lychnos, które to słowo mogło oznaczać także używany powszechnie w czasach Jezusa kaganek albo lampkę oliwną, to narzędzie, które zapalone rozprasza ciemności i w ten sposób ułatwia poruszanie się. Można więc odczytać jej przesłanie, jako: zwyciężanie ciemności. Oczekujący uczniowie mają więc zapalać w swoim życiu zbawienne światło wiary (która ma swoje podłoże w Słowie) i z tą pomocą walczyć z ciemnościami grzechu.

     Szczęśliwi są ci, którzy podejmą trud właściwego oczekiwania!

1 komentarz:

Urszula Myślińska pisze...

To co Ksiądz napisał nasunęło skojarzenie z człowiekiem jako pochodnią, który jest w drodze. Szukając pewnej myśli, którą wcześniej przeczytałam trafiłam na piosenkę Jacka Kaczmarskiego, która wpisuje się w moje rozmyślania. Błogosławię.

(Pamięci Jana Palacha)

Te pochodnie w pochodzie niesione przez mgły
Wyjaśniają nam tylko to, że my - to my
Te pochodnie prowadzą nas przez mrok, przez mrok
I nie dają się wyrwać z odrętwiałych rąk
Te pochodnie po prostu każą iść tym z nas
Którzy nie chcą pozwolić, żeby ogień zgasł
Bo mamy je nie z pakuł, ani słomy, ani z drzew
Nie smoła wrząca kapie z nich, lecz krew, lecz krew
W tych pochodniach nie pancerz błyska, ani miecz
Z tych pochodni cień pada na twarz i na rzecz
Te pochodnie są po to, żeby przetrwać ćmę
I zobaczyć jak płoną we dnie, we dnie
Być może zobaczymy wówczas, w blasku słońc
Że nie pochodnia w dłoni płonie, ale dłoń
I strącimy ze wstrętem rąk zwęglony pył
Na cztery strony świata, bez sił, bez sił
Wypaleni w pochodzie, nie wiedząc, kto - my
Westchniemy do pochodni, do mroku, do mgły
Jacek Kaczmarski
12.01.1989