W tamtych dniach, kiedy znowu było
wielu ludzi i nie mieli co jeść, przywołał uczniów i rzekł im: "Żal mi
tych ludzi, bo już trzy dni przy mnie trwają i nie mają co jeść. Jeśli głodnych
ich odprawię do ich domów, osłabną w drodze. Niektórzy z nich przyszli z
daleka". Na to Mu Jego uczniowie powiedzieli: "Jak tu na pustkowiu
może ich ktoś chlebem nakarmić!?" Zapytał ich: "Ile macie
chlebów?" Odpowiedzieli: "Siedem". Nakazał ludziom rozłożyć się
na ziemi. Potem wziął siedem chlebów i odmówiwszy dziękczynienie, połamał i
dawał swoim uczniom, aby rozdawali. Rozdali ludziom. Mieli jeszcze parę rybek.
Odmówiwszy nad nimi błogosławieństwo, i te kazał podawać. Spożyli i najedli
się. Zbywających kawałków zebrano siedem koszy! A było ich cztery tysiące.
Potem odprawił ich. Zaraz potem wszedł ze swoimi uczniami do łodzi i przybył w
okolice Dalmanuty (Mk 8,1-10)
Pustkowie, czyli: pustynia. Zgłodniali ludzie. I cud
nakarmienia tłumu. To wszystko przywodzi na myśl nasycenie przez Boga ludu
Izraela, gdy błądził po pustyni. Chrystus pokazuje się jako nowy Mojżesz, który
wyprowadza człowieka z niewoli. Spod władzy zła, grzechu i śmierci.
Karmi nie tylko żołądek, ale serce. Nie tyle chlebem,
co swoim Ciałem. Miłością, Słowem, sakramentem swojej obecności. Żeby już
więcej człowiek nie pragnął i nie łaknął. Bo tylko Bóg jest w stanie ofiarować
nasycenie.
I pustkowie serca rozkwita kolorami życia. Z pustyni
wygnania rodzi się ziemia obiecana. Stół nakryty. Gdy tylko zapragniesz, oczyść
swoje serce i zasiądź. Wtedy nasycisz do pełna sensem miłości swoje życie. I
jeszcze wystarczy dla innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz