sobota, 30 października 2010

Rezerwacja


       Kiedy przyszedł w szabat do domu jednego z pierwszych faryzeuszy, aby zjeść posiłek, oni i tam Go obserwowali. Ponieważ zauważył, jak wybierali sobie pierwsze miejsca przy stole, opowiedział zaproszonym przypowieść. Tak ich pouczył: "Gdy zostaniesz przez kogoś zaproszony na wesele, nie zajmuj pierwszego miejsca przy stole, bo może ktoś znakomitszy od ciebie został przez niego zaproszony, i ten, który ciebie i jego zaprosił, podejdzie i powie ci: "Ustąp mu miejsca". Wtedy ze wstydem zaczniesz szukać ostatniego miejsca. A zatem gdy będziesz zaproszony, idź i zajmij ostatnie miejsce, aby gdy przyjdzie ten, który ciebie zaprosił, powiedział ci: "Przyjacielu, idź tam wyżej". Wtedy doznasz zaszczytu wobec wszystkich zasiadających z tobą. Bo każdy, kto się wywyższa, zostanie poniżony; a kto się poniża, zostanie wywyższony" (Łk 14,1.7-11)

 

Pierwsze miejsce i miejsce ostatnie. Nie to jest ważne w sumie. Ważne, to znać SWOJE miejsce, najwłaściwsze, najbardziej dopasowane do nas, najodpowiedniejsze. Stając w prawdzie o sobie dostrzegam, że przynależne mi miejsce to owo najostatniejsze. Bom człowiek słaby i grzeszny.

Zadziwiające, że w historii zbawienia Bóg zawsze wybiera tych ostatnich, jakby niedomagających w życiu i którym nie wszystko się udało. Bo przyszedł do grzeszników a nie do tych, którzy w swojej pysze uważają się za świętych albo przynajmniej za lepszych od innych. 

Jeżeli więc szczerze odkryję w sobie małość, to okaże się, że wybór miejsca nie stanowi żadnego problemu. Zauważę bowiem, iż to nie ja mam zmienić miejsce na wyższe, ale że sam Jezus siada obok mnie. I wtedy moje ostatnie miejsce staje się pierwszym. Bo blisko mojego Zbawiciela.


5 komentarzy:

krysia pisze...

To jest prawda co piszesz.. Ważne jest abyśmy szukali swego miejsca i to w dodatku u boku Jezusa... i prawdą jest też, że Jezus przyszedł do grzeszników ale czasami jest tak w naszym życiu jak w jednym dowcipie...
Człowiek modli sie na kolanach mówiąc "Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu" i wtedy ktoś zapukał do drzwi.. To był jego znajomy...
W czasi rozmowy ten znajomy zażartował "Och, ty grzeszniku" a ten, przed chwilą modlący się człowiek, zdenerwował się i powiedział. "A co ty chcesz ode mnie" Tak też często wygląda nasze życie i nasza pobożność.. Pozdrawiam..

www.tylkojezus.bloog.pl
www.tylkojezus.blog.onet.pl

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Dlatego napisałem o SZCZERYM odkryciu w sobie grzechu i małości:) Nie chodzi tutaj o fałszywą skromność, fałszywe umniejszanie się. Niestety, tak się zdarza. To, co napisałaś to nie kawał, lecz całkiem realne i częste zdarzenie, nawet (zwłaszcza) pośród chrześcijan. Pozdrawiam blogowiczów, życząc błogosławionej niedzieli!

krysia pisze...

Niestety to prawda... Pośród chrześcijam też się to zdarza.. Sama widzę po sobie z jaką łatwością mówi mi się o swoich błędach, jakże jednak trudno mi przyjąć, gdy ktoś mi na to samo zwróci uwagę...

krysia pisze...

I jeszcze jedno.. Dziękuję za życzenie błogosławionej niedzieli.. Przyjmuję to błogosławieństwo i Tobie, bracie, życzę tego samego... God bless You!!!

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

:))))))))