poniedziałek, 23 stycznia 2012

Moc i noc


A uczeni w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy, mówili, że ma Belzebuba i że demony usuwa za sprawą tego przywódcy demonów. Przywołał ich i wyjaśniał im w przypowieściach: "Jak może szatan usuwać szatana? Jeśli jakieś królestwo dopuści do rozłamu w sobie, nie zdoła się ostać takie królestwo; i jeśli dom jakiś dopuści do rozłamu w sobie, ów dom nie zdoła się ostać. I jeżeli szatan wystąpiłby przeciw sobie i dopuściłby do rozłamu w sobie, nie zdołałby się ostać. Koniec z nim! Przecież nikt nie może wtargnąć do domu kogoś mocnego i zagarnąć mu jego rzeczy, jeśli najpierw tego mocnego nie zwiąże. Wtedy dopiero ograbi mu jego dom (Mk 3,22-27)

Chrystus od samego początku jest przeciwnikiem szatana. Antagonistą zła. Więc obelgą jest sugerować, iż działa mocą szatana w swojej misji. To nielogiczne, i Jezus wskazuje na ową sprzeczność samą w sobie. Królestwo Boga siłą rzeczy nie może zawierać w sobie nawet najmniejszego elementu królestwa szatana.
Jezus jest Tym, który objawia w sobie królestwo Boga. Dlatego przeciwstawia się złu. Egzorcyzmuje wielokrotnie opętanych, wskazuje na zasadzki zła w życiu człowieka. tak przybliża się królestwo.
Belzebub to imię jednego z demonów fenickich. Pośród demonów istnieje hierarchia, ustanowiona na zasadzie dominacji. Chrystusa posądzono zatem o piastowanie w niej jakiegoś miejsca. Jezus cierpliwie tłumaczy bezsensowność tego twierdzenia już u samych jego podstaw.
Moc Jezusa przeciwko złu jest z nami. Tylko trzeba chcieć jej doświadczyć. Doświadczając zaś, możemy być pewni, że żadne zło nas nie dotknie. Co nie znaczy, że miną wszelkie pokusy oraz zasadzki złego ducha. Mocni w wierze jednak możemy się temu wszystkiemu skutecznie przeciwstawiać.

22 komentarze:

Anonimowy pisze...

CZĘŚĆ I - DEMONY
Dzisiejsze Słowo oprócz potwierdzenia (oczywistego dla nas), że z Nim jesteśmy gotowi walczyć z pokusami, niesie także inne przesłanie. Wyraźnie dla mnie podkreślona jest kwestia zawiści względem drugiego człowieka oraz fałszywego oskarżania.
Czy demony istnieją? Na to pytanie każdy z nas musi sobie odpowiedzieć już sam. W czasach zaś I wieku n.e. wierzono jednak bardzo mocno w demony a egzorcyzmy nie były rzadkim zjawiskiem. Jak ówcześni ludzie tłumaczyli sobie pochodzenie demonów? Jedni uważali, że demony istnieją od początków istnienia świata inni zaś ich rodowód znajdowali w Pierwszej Księdze Mojżeszowej a jeszcze inni uważali, że demony są duchami ludzi zmarłych, którzy za życia byli źli. Żydzi opowiadali sobie „legendę”(według Księgi Mojżeszowej), że dwóch aniołów zwabił na ziemię urok kobiet. Porzucili oni Boga dla cielesnych uciech. Jeden z nich powrócił jednak do Boga, drugi zaś pozostał na ziemi. Dzieci demona z kobietami uznawane zostały za …demony. To powodowało, że ludzie wierzyli, że demonów na ziemi jest bardzo wiele. Zgodnie z wierzeniami Żydów demony mieszkały w nieczystych miejscach (groby, pustynie) oraz żywiły się i płodziły dzieci. Co ciekawe rozróżniano demony męskie (szedim) oraz żeńskie (Liliit). Uważano, że demony są najbardziej aktywne w nocy i w południe. Demony mogły także niejako „współpracować” ze zwierzętami (osioł, komar, byk) ale również były odpowiedzialne za wszelkie choroby. Chorobę łączono też nierozerwalnie z grzechem. Do wyrzucania demonów stosowano oczywiście odpowiednie rytuały. I tu widzimy pierwszą ogromną różnicę pomiędzy ówczesnymi egzorcystami a Jezusem. Tylko Jezus mógł wyrzucić demona jednym słowem nie stosują ówczesnych „zabiegów” egzorcyzmów. Co ciekawe Jezus mimo wszystko szanował ówczesne obyczaje co wyraźnie widzimy we fragmencie uzdrowienia trędowatego i skierowanie go do świątyni celem oczyszczenia (specjalne rytuały).
Dzisiejsze postrzeganie demonów jest nieco inne. Ale czy to oznacza, że one nie istnieją ???
Podobnie jak na wstępnie na to pytanie każdy z nas odpowie sobie sam.

Dobrego poniedziałku życzę
Kasia

Anonimowy pisze...

CZĘŚĆ II - FAŁSZYWE OSKARŻENIE
Bardzo często w naszym życiu zdarzają się sytuację, że kogoś nie lubimy i w związku z tym nasza ocena nie jest sprawiedliwa. Potrafimy wówczas łatwo oskarżyć takie osoby o wszystko co nam przyjdzie do głowy. Często popełniamy dokładnie ten sam błąd co uczeni w piśmie i zaprzeczamy sami sobie. Nie widzimy argumentów drugiej strony. Ważna jest nasza ocena. Czasem też z premedytacją oskarżamy kogoś, by go usunąć bo zagraża naszej pozycji. Krzywdzimy więc inne osoby.
Dokładnie taka sama sytuacja ma miejsce w dzisiejszym Słowie.
Poza tym w dzisiejszym Słowie jest też dla nas wskazówka ale i nadzieja. Sami możemy sobie nie poradzić z pokusami dnia codziennego. Jesteśmy zbyt słabi i chwiejni. W Nim mamy pomoc. On też ma moc wypędzenia z nas demonów. Warto pamiętać, że to nie egzorcysta wypędza demona ale On. Egzorcysta jest jedynie narzędziem.
Ale najważniejsze jest jednak to, że z Nim… damy radę i nie ulegniemy wszystkim pokusom.
Kasia

Anonimowy pisze...

W dzisiejszym świecie w Polsce, służy od jakiegoś czasu coraz więcej księży egzorcystów, problemy związane z opętaniami są coraz częstsze niestety. Wiąże się to chyba z coraz większym odchodzeniem ludzi od Kościoła, natomiast coraz częstszym zajmowaniem się przez ludzi okultyzmem, magią i różnymi podejrzanymi praktykami. Księdza egzorcystę wyznacza biskup, musi to być człowiek cieszący się dobrą opinią. Egzorcyści współpracują też z psychiatrami bo często choroba psychiczna jest brana za opętanie. Jest to w każdym razie problem znany również i we współczesnej Polsce. :(
Natomiast tak jak 2000 lat temu, tak i dzisiaj, Jezus wypędza demony, uwalnia ludzi opętanych, przynosi wolność.
Ania Karczemska

Anonimowy pisze...

Powiem więcej. Obecnie ludzi w pewien sposób problem egzorcyzmów szalenie interesuje. Nie kierują jednak nimi zdrowe przesłanki. Odbierają egzorcyzmy jako określony rodzaj magii. Fascynacja ta jest często spowodowana spektakularnymi widowiskami. Dużą popularnością cieszą się te najsłynniejsze "wypędzenia".
Smutne jest to, że zapomina się przy tym wszystkim o najważniejszym. Nie spektakl jest bowiem ważny.
I masz Aniu racje, obecnie egzorcyści współpracują z lekarzami aczkolwiek owa współpraca wymaga jeszcze sporo zaangażowania obu stron.

Z ciekawostek mogę powiedzieć, że w starożytności jednym z wielu sposobów wyrzucania egzorcyzmów, była trepanacja czaszki, której dokonywano za życia ludzi. Było to szalenie ryzykowne a ówczesna medycyna była jeszcze na niskim poziomie ( w stosunku do czasów dzisiejszych). To świadczy jak głęboko demony „żyły” w świadomości ówczesnych ludzi i jak wielkich i desperackich wręcz kroków podejmowali się ówcześni ludzie. Oczywiście otwory były małe a maleńkie kawałki czaszki służyły jako amulety. Ile w tym prawdy nie wiem. Poprzez owe otwory demony miały opuścić ciało ludzkie.
Dzisiaj aż tak widowiskowych spektakli wypędzania demonów nie ma, ale wciąż ludzie fascynują się tym zjawiskiem. Pytanie czy słusznie ?? czy szukają sensacji? No i.. dlaczego?? Aż tak bardzo ludziom brakuje magii? Często również bywało… że sam kościół dokonywał pewnej mistyfikacji..aby… niestety .. przyciągnąć w ten sposób wiernych i niejako „udowodnić „ im siłę Boga.
Tylko… że problem istnieje. Jest czasem zbyt mocno podkreślany a jego uwagę skupia się nie na tym co najważniejsze. Umyka nam wtedy…. Jego działanie.. i Jego moc. Szkoda.
Znane są również msze o uzdrowienie w dzisiejszych czasach i cieszą się one „popularnością”, ale o nich Aniu wiesz zdecydowanie więcej niż ja.
Kasia

Anonimowy pisze...

Dodam tylko, żeby uniknąć nieporozumienia, że msze o uzdrowienie nie są JEDYNIE i TYLKO rytuałem związanym z wypędzeniem demonów.
Taka msza o uzdrowienie ma inne głębsze podłoże i dotyczy uzdrowienia zarówno duchowego jak i uzdrowienia naszego chorego ciała.

Kasia

Anonimowy pisze...

Dziękuję Kasiu za przybliżenie tematu demonów i opętania. czytałam swego czasu książkę o opętaniu Anneliese Michel. Czytałam to za dużo powiedziane, bo jej nie doczytałam.
Nie wiem co o tym myśleć. Mam mieszane uczucia.

Temat jest Wam pewnie znany, ale jeśli ktoś byłby zainteresowany to wklejam link.

http://freeisoft.pl/2009/07/opetanie-anneliese-michel-tematem-filmu-egzorcysta/

Marta

Anonimowy pisze...

Ja o tym nie myślę w zasadzie Marto. I nie zastanawiałam się nad opętaniem Anneliese. Egzorcyzmy nie stanowią dla mnie swoistej sensacji i obym ja ani nikt z nas nie musiał tego na sobie doświadczać.
Na temat demonów dowiedziałam się niejako przy okazji próbując choć trochę przybliżyć sobie historię, kulturę i obyczaje tamtego okresu. Poznanie bowiem tych treści uwypukla nie tylko postać ale również sam sens działalności Jezusa. Do takich wniosków doszłam po rozmowie na temat znanej nam przypowieści o synu marnotrawnym, gdzie drugi syn (ten co pozostał) jest w zasadzie przez współczesnych ludzi nie do końca zrozumiany.

pozdrawiam
Kasia

Anonimowy pisze...

Rozumiem Cię Kasiu. A o książce wspomniałam, bo nawiązuje do tematu demonów.

Może jestem naiwna, ale jakoś tak mi się wydaje, że bliskość z Jezusem uchroni mnie od ataków demonów, które wierzę, że istnieją. Mszy św. o uzdrowienie nie rozumiem i nie czuję potrzeby uczestnictwa w nich.

Marta

Anonimowy pisze...

Nie uważam twojej postawy Marto za naiwność a wręcz przeciwnie. To właśnie na tym polega. Im bliżej jesteś Niego tym demon mniej staje się groźny. Z Nim mamy siłę pokonać wszystko, nawet to.. co wydaje się nie możliwe do uczynienia.

O mszach o uzdrowienie jedynie słyszałam. Podchodzę do tego jednak bardzo sceptycznie i również nie rozumiem do końca ich idei.

Ale chyba już rozumiem... czym jest Jego obecność w moim życiu.. i to się najbardziej dla mnie liczy.

Kasia

Anonimowy pisze...

Ja o tych Mszach też jedynie słyszałam, choć miałam możliwość uczestnictwa. Wystarczy mi jednak zwykły/niezwykły kontakt z Bogiem na "zwyczajnej" Mszy świętej. Sensacji nie szukam, potrzeby nie czuję. Jeśli jednak komuś to potrzebne, to dobrze, że takie możliwości są.

A Obecność Boga w życiu daje poczucie bezpieczeństwa. Cieszę się Kasiu razem z Tobą.

Marta

Anonimowy pisze...

Ja również miałam możliwość uczestniczenia w mszy o uzdrowienie. Dostałam nawet od Ani płyty z nagraniami i wiele innych materiałów w tym link do "konferencji" o istocie uzdrawiania.
Jednak nigdy nie uczestniczyłam w takiej mszy.
Lubię ciszę i samotność. Tam najlepiej odnajduję i Jego i siebie.

Ale jak wiemy, każdy ma swoją drogę do Niego i każdy ma swoje preferencje, bo każdy z nas.. jest przecież inny i niepowtarzalny.. to dopiero magia i cud :)))

Kasia

Anonimowy pisze...

Nasza inność jest genialna i niepowtarzalna :)

Marta

Anonimowy pisze...

Również nie chciałabym podchodzić do tych spraw jak do sensacji. Raczej w prostocie i pięknie Ewangelii.

"I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszystkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania." (Mt 4; 23-25)

Jezus w dzisiejszym świecie działa podobnie jak 2000 lat temu. Leczy choroby, wypędza złe duchy. Są to dla wielu osób znaki, że Jezus żyje, że nie jest tylko osobą która żyła 2000 lat temu ale że zmartwychwstał i że jest Bogiem.
Taka Msza w intencji o uzdrowienie u ojców jezuitów w Łodzi przyciąga tłumy. Tłumy, które przychodzą z różnych powodów ale widząc czego Jezus dokonuje, doświadczają czegoś ważnego w swoim życiu, doświadczają nawrócenia, doświadczają, że są kochane przez Boga. Te widzialne znaki mają pobudzić do wiary są znakami w ewangelizacji (tak jak kiedyś).
Tak jak napisałam, Jezus też uwalnia, wyprowadza człowieka ku wolności dzieci Bożych.

Ja rozumiem, że słysząc o tym można czuć się jakoś nieswojo... Sama tak czułam ale gdy zobaczyłam, było to dla mnie jakieś takie naturalne w swojej prostocie, a jednocześnie poruszające serce.

Ania Karczemska

Anonimowy pisze...

Całkowicie się z Tobą Aniu zgadzam. To On dzisiaj nas leczy i do Niego chodzimy z naszymi ranami. Robimy tak, bo ufamy, że On wciąż żyje.
Ja nie mam nic przeciwko mszom o uzdrowienie. Podobnie pewnie jak i Marta. Ale tak jak napisałaś człowiek może czuć się nieswojo i odczuwać pewien niepokój. Mi nie starczyło odwagi, żeby się wybrać na takie nabożeństwo. Nie każdy jest gotowy do podjęcia takich kroków. Ważne jednak, że wielu osobom one pomagają.

Kasia

Anonimowy pisze...

Jak mówił święty Ignacy "Jest rzeczą wielce niebezpieczną chcieć prowadzić wszystkich tą samą drogą do doskonałości" oraz "są róże drogi do doskonałości, bo różne i liczne są dary Ducha Świętego." :)
Ściskam Was mocno Dziewczyny!
Ania

Anonimowy pisze...

Masz rację Kasiu. Nie mam oczywiście nic przeciw tym Mszom, ale ich nie czuję. I tyle.
Marta

Anonimowy pisze...

My Ciebie Aniu też ściskamy :))
Marta

Anonimowy pisze...

Rozumiem Marto i Kasiu! Wspaniałe w Kościele jest to, że każdy może znaleźć coś dla siebie, w zależności od swojego charakteru. Ale tak naprawdę to przecież każda Eucharystia jest o uzdrowienie bo jest w niej Jezus, który nas pragnie uzdrawiać i przemieniać. I to jest ważne, żeby na Mszy świętej spotykać żywego Jezusa.
Ania Karczemska

Anonimowy pisze...

A jak się spotyka Jezusa w Eucharystii to złe duchy uciekają gdzie pieprz rośnie. :)
Ania Karczemska

Anonimowy pisze...

I to jest właśnie sedno tego Aniu K o czym świadomie lub może i podświadomie rozmawiamy.
Dzisiaj skupiamy się na demonie pomijając Jego działanie. Podobnie zresztą zbyt często skupiamy się na samym grzechu a nie na tym, że przecież możemy być dobrymi ludźmi.
W oparach demona czasem aż często dostrzec Jego postać.
Nie forma mszy jest przecież najważniejsza ale sens naszego w niej uczestnictwa.

Tak sobie czasem myślę, że jako ludzie swoją uwagę koncentrujemy nie zawsze na tym co potrzeba.

@Aniu - również pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

i tego Aniu K się trzymajmy. Starajmy się spotykać Go jak najczęściej w Eucharystii i nie tylko.. a z pewnością sierścią nie obrośniemy ;)

Kasia

Anonimowy pisze...

tak, tego się właśnie trzymajmy dziewczyny :) z Jezusem żaden demon niestraszny :))

miłego wieczoru :)))
Marta