czwartek, 13 października 2011

Być uczniem



Biada wam, bo budujecie pomniki prorokom, a to wasi ojcowie ich zamordowali! A zatem jesteście świadkami i pochwalacie czyny swoich ojców, bo oni ich zamordowali, a wy budujecie! Dlatego również mądrość Boża powiedziała: "Poślę do nich proroków i apostołów, z nich jednych zamordują, innych przepędzą ". Dlatego od tego plemienia zażąda się rachunku z krwi tych wszystkich proroków, przelanej od samego początku świata: od krwi Abla aż do krwi Zachariasza, zgładzonego między ołtarzem a domem [Boga]. O tak, zapewniam was: zażąda się rachunku od tego plemienia! Biada wam, znawcom Prawa, bo zabraliście klucz wiedzy! Sami nie weszliście i przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli". Gdy wyszedł stamtąd, uczeni w Piśmie i faryzeusze zaczęli z wrogością nastawać na Niego i pytać Go o wiele rzeczy. Zastawiali pułapki na Niego, aby Go schwytać na jakimś słowie z Jego ust (Łk 11,47-54)


Chrystus odsłania obłudę uczonych w Piśmie i faryzeuszów. Prawda bywa bolesna, ale jej ukazanie jest istotne dla człowieka: jest szansa, że przejrzy. Poza tym, inni ludzie nie mogą cierpieć z powodu tych, którzy w jakikolwiek sposób oszukują ich. Zwłaszcza odnośnie spraw duchowych będących istotnym elementem integrującym człowieka.

Elita Izraela uzurpowała sobie prawo do posiadania jedynej prawdziwej wiedzy o Bogu. Czuli się nie tylko jej strażnikami, ale i posiadaczami. Przywłaszczyli ją sobie, interpretując na swój sposób. Zamiast więc zbliżyć się do Boga, oddalili się.

Uczeni w Piśmie i faryzeusze zaczynają się obawiać Jezusa. Rodzi się w nich wrogość. Traktują Go jak zwierzę: tropiąc, zastawiając pułapki, a w końcu uśmiercając.

Uczniowie Jezusa są wezwani do głoszenia życiem Ewangelii. Biada, gdy tylko udają iż to czynią, podczas gdy faktycznie dalecy są od nauczania Mistrza. Puste deklaracje nie tylko nic nie wnoszą, ale jeszcze utrudniają innym wejście do Królestwa. Tylko autentyczne świadectwo chrześcijańskie sprawia, iż nazwać się możemy uczniami Pana.


13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jakis czas temu mialam okazje rozmawiac z bardzo madrym czlowiekiem. Tory naszej rozmowy poprowadzily nas do zastanowienia się nie tylko nad "intensywnoscia" wiary ale również nad "stopniowaniem"osob zyjacych Slowem. Mozna wierzyc i to już jest duzo. Ale mozna również stac się Jego uczniem. Czytajac Slowo latwo da się zauwazyc ow "podzial". Zastanawialam się co rozni osoby wierzace w Boga od Jego uczniow. I chyba już wiem. Być Jego uczniem to nie tyle zyc zgodnie z Jego prawda, ale również przekazywac te wiare innym. Pokazywac innym droge do Boga Zywego. Mowic o Nim. Ale nie tylko mowic dobierajac slowa. Przemawiac swym zyciem, swymi czynami, gestami. Glosic Ewangelie w sposob czynny, ale nie nachalny. Jak tego dokonac? Wystarczy ustawic w sobie wewnetrzna strukture milosci. Innymi slowy kochac Jezusa by moc kochac bliznich i siebie. I to w zasadzie wystarczy. Bo owa milosc jeśli jest szczera i jeśli wpisze się na stale w nasze "ja", to utoruje w sposob naturalny droge do Prawdy. Nie ukrywajac nic i jednoczesnie nie demonstrujac nic, staniemy się Jego uczniami.

Zycze udanego czwartku,powtarzajac cichy okrzyk, jaki i ja mialam okazje uslyszec na progu korytarza kierujacego mnie do wyjscia:"alez nie boj się stac się Jego uczniem! Nie boj się"

Obysmy wszyscy byli Jego uczniami nie w naszych myslach lecz w dzialaniu i w Jego oczach.

Kasia

Anonimowy pisze...

I jeszcze jedna mysl. Ostatnie zdanie dzisiejszego Slowa, odnosi się szczegolnie do mnie z przeszlosci. Coz, mowi się że agnostyk to osoba poszukujaca. Jakze latwo jednak wpasc we wlasne sidla. Mozna szukac tak, aby nie znalezc. Ja, jako agnostyk, zachowywalam się dokladnie tak samo jak owi uczeni. Szukajac tak, by nie odkryc Prawdy, szukajac tak, by zadac Mu pytanie-pulapke, by znalezc blad lub jakas ryse w Jego Slowie. Czyhajac na Jego potkniecie, nie zauwazylam nawet jak mocno siebie poturbowalam. Czy uczonym w pismie chodzilo o Prawde? Czy zadawali pytania by cos przemyslec i zrozumiec? Nie. Zadawali pytania by samych siebie upewnic w falszu, ktory nazywali prawda. Ja jako agnostyk robilam dokladnie to samo. Tylko, że wowczas nie zdawalam sobie z tego sprawy. Czemu? To proste. Tak naprawdę nie chcialam sluchac. I chyba nie chcialam tak naprawdę znalezc tego co szukalam. To rozbilo by bowiem mój misternie dziergany klamstwem swiat.

Zadziwiajaca jest prawda o agnostyku o pseudonimie "ks". Ow czlek wierzyl w falsz uznajac go za prawde a odrzucil Prawde uznajac ja za falsz. Ponowne odwrocenie to duzy wysilek. Ale warto, bo ilez to mozna stac na glowie wmawiajac w siebie, że stoje na nogach??? Przewrocilam klepsydre Prawdy. Piasek odmierza czas wiary. Pozornie nic się nie zmienilo. Ta sama klepsydra, ten sam piasek..ale ja i On wiemy,że zwirek przesypuje się tak by uformowac prawdziwa gorke wiary. Pomogl mi w tym On. Samemu bowiem zrozumiec siebie jest trudno.

Szalenstwo ma w sobie cos niepowtarzalnego i spontanicznego. Pokochac Go we wlasnym drobnym szalenstwie. Spontanicznie i swiadomie zarazem. To jest dopiero milosc szalenczo zywa :)

Pozdrawiam
Kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Wiara w Boga to nie tyle przekonanie, że On istnieje. To zaufanie. Ufając Jemu, Jego słowom, drodze jaką proponuje człowiekowi - rzeczą oczywistą staje się świadectwo. To konsekwencja zaufania.
Poszukiwania są piękne, ale kiedy nie mają założonego już góry celu. Bo wtedy są jedynie próbą potwierdzenia na siłę tego, co wcześniej już ustaliliśmy. Tracą sens.
Przebudzenie jest zawsze radosne. To jak powstać do nowego życia. Raduję się z Tobą, Kasiu. Choć droga ucznia wcale nie jest łatwiejsza niż agnostyka, warto nią iść! Bo On jest Drogą, a z Nim ostateczne zwycięstwo.

Dobrego dnia, z Bożym błogosławieństwem!

Anonimowy pisze...

"...Nie okrywając nic i jednocześnie nie demonstrując nic, staniemy się Jego uczniami". Trafnie to Kasiu ujęłaś :) I jest to wykonalne, ale pod warunkiem szczerości motywów działania. A kiedy już rozsmakujemy się w byciu uczniem, nie zadowoli nas już żaden półśrodek.

A jeśli chodzi o pytania, to często pytania zadają ludzie, którzy tak do końca nie wiedzą o co pytają. Pytają, żeby "dokopać" katolikowi, zawstydzić go, wprawić w zakłopotanie, nawet ośmieszyć. Piękne są na natomiast szczere pytania, takie pytania z pragnieniem odpowiedzi.
Racją jest, że najlepiej odpowiada się życiem. Staram się, żeby nikogo moje życie nie zniechęciło do wiary w Boga. Czy mi się to udaje nie wiem. W każdym razie staram się nie być strażnikiem prawa, ale tym prawem żyć. Żyć i pokazywać, że jeśli przestrzegam tego prawa z miłości, to mnie to nie ogranicza.

miłego dnia dla wszystkich uczniów Jezusa :)
Marta

Ela pisze...

Zyc w zgodzie z własnym sumieniem mając świadomosc że jest ono wrażliwe i sprawiedliwe w ocenie samych siebie.Wtedy i patrzec potrafi się w zupełnie inny sposób na wszystko co po drodze prowadzi do Pana.

Anonimowy pisze...

Masz rację Marto. Sama w pewnym okresie stawiałam takie pytania, aby zdemaskować fałsz katolików. Czemu? Bo już miałam w pewnym sensie dość. Zadając podstawowe pytania nie dostawałam odpowiedzi. Karmiono mnie labo jawną bzdurą albo sloganem. W zasadzie dopiero tutaj na blogu dostałam kolejną szansę, by postawić pytanie i uzyskać odpowiedź. Dzisiaj wciąż mam pytania. Lubię stawiać pytanie i jednocześnie dawać swoją odpowiedź. Wsłuchuję się również w to co myślą inni. To dobra relacja.

Mogę Cię Marto zapewnić, że jesteś Jego wspaniałym uczniem. Jest w Tobie dużo cierpliwości, umiesz słuchać, umiesz dyskutować a poza tym pokazujesz Go innym. Nie boisz się pytań. Nawet jeśli odpowiedź jest Ci nie znana, potrafisz przyznać się do tego i razem ze mną jej szukać. I to jest wspaniałe.

Radości bycia Jego uczniem życzę
Kasia

Anonimowy pisze...

Dzięki za miłe słowa, ale obie wiemy czyja to zasługa. Wspólne szukanie niesamowicie przybliża do Boga i jest przyczyną radości :) I dobrze, że pytania nigdy się nie skończą :)

szukajmy więc dalej z radością :)
Marta

Anonimowy pisze...

I jeszcze dwie myśli…
@ ks Tomasz
Droga agnostyka jest drogą bardzo ciężką i trudną. Zupełnie jakby się człowiek przez kolczaste krzewy przedzierał. Nie chodzi o same pytania. Raczej o próbę odnalezienia siebie.
A jaka jest droga ucznia? Tego nie wiem. Czy się boję trudu? Oczywiście, że tak. Tylko jedna uwaga….agnostyk podąża samotnie…a tu wspiera mnie Wspólnota. Nie oznacza, to że będzie łatwiej. Raczej będzie po prostu…bardziej prawdziwie.

A jeśli chodzi o samą wiarę… to są różne jej odcienie. Czasem jest to „wiara” właśnie tylko w istnienie. Zgodzę się, że żeby prawdziwie wierzyć to ufać, zawierzyć i kochać. O barwach wiary jasno wypowiedział się św. Augustyn. Dla mnie to wciąż filozof…aczkolwiek.. pewna osoba podarowała mi teksty owego filozofa…nie tylko po to by zrozumieć coś..ale chyba też i po to..by powierzchowność filozoficzna lekko została obdarta.

Pozdrawiam
Kasia

Anonimowy pisze...

i dziękuję, że mogę dzielić się radością przebudzenia.
Choć ranki bywają złośliwe w swej senności..i pełne są niemocy :)

Ale kto powiedział, że przebudzenie moje jest poranne?? Może właśnie wieczorne??

Kasia

Anonimowy pisze...

Kasiu, perspektywa pięknego życia po przebudzeniu rekompensuje trud budzenia się :)
Marta

Anonimowy pisze...

Martuś, jeśli mogę przebudzać się czytając to co czytam... wgryzać się w słowa... dochodzić do niewinności cząstki prawdy.. przeżywać.... to mi to wystarczy :)))

Kasia

Zbigniew pisze...

Hahaha Dzięki Katarzyno.
Przeczytałem Twój drugi i komentarz i przyszło mi do głowy :- ILEŻ TO MAMY POLITYCZNYCH AGNOSTYKÓW. Hahaha

Anonimowy pisze...

polityczni agnostycy ??? a czegóż oni szukają Zbysiu??? idei zawartej w hasłach wyborczych ??
Kasia