sobota, 9 lipca 2011

Na zapleczu



Uczeń nie jest ponad nauczycielem ani sługa nad swym panem. Wystarczy uczniowi, by się stał jak jego nauczyciel, a sługa - jak jego pan. Jeśli gospodarza nazwali Belzebubem, to o ile bardziej należących do jego domu! Jednak nie bójcie się ich! Nic bowiem, co zasłonięte, nie pozostanie nieodkryte, a tajne nie pozostanie nieznane. Co wam mówię w ciemności, powiedzcie to w świetle; a co słyszycie na ucho, z dachów głosem herolda ogłoście. I nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej tego, który i duszę, i ciało może zgubić w piekle. Czyż nie sprzedaje się dwóch wróbli za asa? A z nich ani jeden nie spadnie na ziemię [bez zgody] waszego Ojca. I nawet wszystkie wasze włosy na głowie są policzone. Więc się nie bójcie. Wy więcej jesteście warci niż wiele wróbli. Do każdego, kto przyzna się do mnie przed ludźmi, przyznam się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie; a każdego, kto mnie się wyprze przed ludźmi, wyprę się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie (Mt 10,24-33)


Konfrontacja tego, co jest ważne z tym, co nie jest istotne. Bywa jednakże, że to, co nieistotne zaprząta całkiem nasze serca, a to co ważne przemyka niezauważone. Strach sprawia, że zapomina się o wszystkim. Paraliżuje. Odbiera pokój serca.

A Chrystus staje pośrodku tych lęków i mówi: nie bójcie się! Bo kto faktycznie wierzy w żywą obecność Ojca pośród ludzi, nie musi martwić się o to, co będzie. Tak jest, kiedy wierzymy, że jesteśmy ważniejsi dla Boga niż „wiele wróbli”. Przyznanie się do wiary w to sprawia, iż uczestniczymy w misterium naszego zbawienia, którego istotnym elementem jest wiara oraz ufność Chrystusowi Zbawicielowi.

Ta ufność doprowadza do tego, że życie ucznia staje się na wzór Nauczyciela. Upodobnianie się do Niego jest konsekwencją świadomego wyboru Jezusa za wzór życia. Bóg niekiedy przemawia do nas z ciemności, lecz naszym zadaniem jest opowiadać to w świetle. Doświadczając złego i przechodząc je w świetle Jezusa, i potem rozdając to światło innym, pomagamy odkryć w sobie i w innych Prawdę. Tę, która faktycznie przynosi życie, nadaje jemu sens, która zbawia człowieka.


8 komentarzy:

Ela pisze...

Zbytnia troska o zycie codzienne nie pozwala czasami pojść ta droga ktorą wyznaczył nam Bog.On jednak każdego dnia czeka na nas.Nie zostawia samych.Daje siły do zmagania sie chyba najbardziej ze soba samym.To madrosc własna nie pozwala na dawanie innym swiadectwa naszym zyciem.kiedy jednak zaufamy mu bezgranicznie nie powinniśmy miec z tym zadnego problemu.

Marta pisze...

"Więc się nie bójcie"

Jezus zna nasze lęki. Wie, że jesteśmy słabymi ludźmi. To "nie bójcie się" napawa taką niesamowitą otuchą. Sprawia, że Bóg jest bliski i nie chce abyśmy się Go bali. On chce nas ogarnąć swoją Miłością.

Bojaźń Boża to nie lęk przed Bogiem. W miłości nie ma mowy o strachu. Bojaźń Boża to poważne traktowanie Boga i podjęcie tego co przed nami stawia.

miłego dnia dla wszystkich :) Bóg nad nami czuwa :)

Anonimowy pisze...

Dzisiejszy fragment porusza wiele zagadnień. Motyw z wróbelkami podkreśla, że tak naprawdę nic do nas nie należy i sami nie wiele możemy zdziałać. Trąci to lekką predestynacją? Niekoniecznie. Każdy, bowiem jest w jakiś sposób wpisany w Jego plany, ale mamy wolny wybór. Poza tym trzeba prawidłowo odczytać znaki dawane nam przez Niego, odszukać nasze talenty. On wie o nas wszystko. „Przenikasz i znasz mnie Panie [Psalm 139,1]. Zna nas, każdego z osobna.
Ale dzisiaj większy wpływ na mnie wywarło zdanie „Do każdego, kto przyzna się do mnie przed ludźmi, przyznam się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie; a każdego, kto mnie się wyprze przed ludźmi, wyprę się i ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”.
Dwa w sumie przeciwstawne słowa: „przyznać się” i „wyprzeć się”. I zarówno pierwszy jak i drugi wyraz można rozumieć na wiele sposobów. Co więcej, owe znaczenia tych dwóch słów przenikają nasze życie każdego dnia. Nie zawsze jednak zdajemy sobie z tego sprawę.
Przyznać się do Niego, to żyć zgodnie z Jego Słowem, zgodnie z Prawdą. Żyć tak, by każdy nasz dzień był świadectwem i potwierdzeniem, że jesteśmy Jego uczniami. Formować dzień tak, by się nie wyrzec Jego. I nie chodzi tu o zwykłą deklarację słowną przed innymi czy też Piotrowe [słowne] zaparcie się.. To zdecydowanie coś więcej. W człowieku budzi się lęk, czy sobie poradzi i podoła takiemu wyzwaniu. Życie w Prawdzie często boli. Trudne wybory, pogodzenie się z pewnymi faktami, wybaczenie, pokora. To niezbędne bańki powietrza do życia.. do życia z Nim i w Nim. Tyle, że bańka ma to do siebie, że może szybko pęknąć. A kiedy pęka? W chwili ukłucia bańki grzechem. Bum…i po bańce. Chwila.. ułamek sekundy. Łatwo.. prawda? … a jak powstaje bańka? Trzeba troszkę i wysiłku i czasu… No właśnie… Łatwo bańkę rozpruć wyparciem się Prawdy.. trudniej ją pielęgnować i korzystać z niej, na co dzień. Można sobie dzisiaj zadać pytanie… ile baniek dziś przekułam.. a ile ich zachowałam? A ile ich wydmuchałam z płuc życia???
Dnia pełnego baniek.. życzę..
kasia

Anonimowy pisze...

Tak Marta. On jest z nami, nawet w chwili gdy tego nie odczuwamy. Dobrze, że czasem gdy rzucamy się w przepaść Ktoś…złapie nas za szelki. Paradoksalnie… nie boimy się skoku w otchłań… a lękamy się małej kałuży na naszej drodze.
kasia

Anonimowy pisze...

@ Ela
Zaufanie jest niezbędne by móc Go kochać. Ale do dawania świadectwa swoim życiem potrzebna jeszcze jest swoista odwaga. I wewnętrzne przekonanie, że właśnie tak trzeba a nie inaczej. To jest właśnie radykalizm wiary, do którego dążę. Nie wiem czy mi się uda. Nie wyobrażam sobie jednak siebie, jako osoby wierzącej bez choćby odrobiny radykalizmu. Ktoś ostatnio w rozmowie powiedział mi, że ja już wierzę. Nie jestem o tym przekonana. I nie chodzi mi jedynie o uczucie wiary. Wiem, bowiem, że brak mi nie tylko pokory, prostoty, ale właśnie i swoistego radykalizmu. „Wierzący” staje się pustym i martwym słowem, jeśli co krok sama siebie dyspensuję czy zwalniam z pewnych „reguł” budujących Prawdę. Radykalizm to wierność Jemu. Ale wierność świadoma. Usprawiedliwić siebie jest prosto. Nie raz mówimy sobie…”eee tam.. to małe zło… przecież wszyscy tak robią”. Prawdziwa wiara nie dopuszcza takich stwierdzeń. Tylko czy nie zabraknie mi odwagi płynąć czasem pod prąd?
kasia

Anonimowy pisze...

Jezus jest moim Nauczycielem. Wie o mnie wszystko. Niesamowite. Wie nawet ile mam włosów na głowie. Staram się być do Niego podobna w gestach, spojrzeniu, w tym co mówię i jak mówię. Często patrzę na Jego twarz na obrazie, by stawał mi się bliższy. Uśmiecham się do Niego. On też na mnie patrzy i to z jaką miłością. Rozważam przymioty Jego Serca i próbuję Go naśladować, uczę się od Niego. On może wszystko, nawet sprawić, że będę do Niego bardzo podobna.
Nika

Anonimowy pisze...

@ Nika
Przyznam Ci się szczerze, że nie bardzo rozumiem Twój komentarz. Zaintrygował mnie troszkę. Co masz na myśli, pisząc, że starasz się być do Niego podobna w gestach i spojrzeniu? Chodzi o podejście do innych ludzi? Gesty - czyli jak odnosisz się do innych? A spojrzenie - czy pod słowem kryje się "przebaczenie"? To znaczy, że łagodnie spoglądasz nawet na tych co Cię skrzywdzili?
kasia

Anonimowy pisze...

Tak, Kasiu modlę się za tych co zadali i zadają mi cierpienia, uśmiecham się do wszystkich. To wszystko jest łaską, którą otrzymałam od Boga.
Pieśń " Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Panie, byś został tylko Ty.." jest teraz moją modlitwą. Zaczynałam 6 lat temu szukać Boga z pragnieniem zostania świętą. To pragnienie też jest łaską przyjętą przeze mnie jak i wiele innych. Mogłam ją odrzucić. Na tej drodze pomogło mi wielu kapłanów do których prowadził mnie Jezus. Najwięcej czasu i cierpliwości poświęcił mi ten, który zechciał zostać moim kierownikiem duchowym.
Chwała Panu.
Nika