sobota, 28 kwietnia 2012

Szemranie



Bo moje ciało jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Po usłyszeniu tego wielu Jego uczniów powiedziało: "Trudna jest ta mowa. Kto może jej słuchać?" Jezus był świadomy, że jego uczniowie szemrzą na to, dlatego odezwał się do nich: "To was gorszy? A jeśli zobaczycie, jak Syn Człowieczy wstępuje tam, gdzie był przedtem? Duch ożywia, ciało w niczym nie pomoże. Słowa, które wam powiedziałem, duchem są i życiem. Są wśród was tacy, którzy nie wierzą". A wiedział Jezus od początku, którzy są tymi nie wierzącymi i który Go wyda. I jeszcze dodał: "Dlatego wam powiedziałem, że nikt nie jest zdolny przyjść do mnie, jeśli mu to nie będzie dane od Ojca". Wtedy wielu Jego uczniów odeszło od Niego i potem już z Nim nie chodziło. Jezus zatem zapytał Dwunastu: "Czy i wy chcecie odejść?" Odpowiedział Mu Szymon Piotr: "Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. My uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Boga" (J 6,55. 60-69)

Słowa Jezusa są trudne i gorszące, nawet dla uczniów. Szemrzą dyskretnie za plecami Mistrza. Lecz Jezus jest świadomy trudu w przyjęciu Jego słów. To jednak moment decydujący o wierze. Wobec Słowa dokonuje się weryfikacja naszego zaufania Temu, który to słowo wypowiada. I albo odkrywamy w nim życie natchnione duchem, albo oddalamy się od Nauczyciela. Jezus zostawia nam wolną rękę: możemy odejść.
Apostoł Piotr ma świadomość powagi tej sytuacji. Trzeba wszystko postawić na Jezusa, by być Jego uczniem. To jednak musi poprzedzić wiara w to, iż tylko On ma słowa dające życie wieczne. Trzeba uwierzyć, by poznać oraz odkryć prawdę, że Chrystus jest obiecanym Mesjaszem. Niby proste, a jakże trudne! Bo Jezusa można poznać nie w zasłyszanej teorii katechetycznej, ale w praktyce codziennego życia. 

piątek, 27 kwietnia 2012

Kanibalus cristianus



Judejczycy rozprawiali między sobą, mówiąc: "Jak On może nam dać swoje ciało do zjedzenia!?" Jezus zatem im rzekł: "O tak, oświadczam wam: jeśli nie będziecie spożywać ciała Syna Człowieczego i Jego krwi pić nie będziecie, nie będziecie mieć życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i moją krew pije, ma życie wieczne i ja go wskrzeszę w dniu ostatnim. Bo moje ciało jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i moją krew pije, we mnie mieszka, a ja w nim. Jak mnie posłał Ojciec, który żyje, a i ja żyję dzięki Ojcu, tak i ten, kto mnie spożywa, będzie żył dzięki mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie jak jedli ojcowie, a poumierali. Kto ten chleb spożywa, będzie żył na wieki". Powiedział to w synagodze, kiedy nauczał w Kafarnaum (J 6,52-59)

Zarówno Judejczycy, jak i Grecy mieli wielkie problemy ze zrozumieniem słów Jezusa o Jego Ciele. Za jakiś czas z powodu tych słów Nauczyciela, Rzymianie oskarżą chrześcijan o kanibalizm. Ciało i krew są w Biblii synonimem pełni człowieczeństwa. Czyli chodzi o zjednoczenie całościowe i pełne z Chrystusem, i to nie tylko w Jego duszy, lecz również i w ciele. Ten pokarm nie jest manną czy przepiórkami, ale pokarmem na życie wieczne. Nie pochodzi z ziemi, więc nie możliwym jest go pojąć. To pokarm duchowy, wymagający wysiłku wiary uczniów. Można by rzec: to całkowite przyjęcie do siebie Mesjasza: Jego drogi, nauczania, prowadzenia. Zaufanie Mu do samego końca. Nawet nie rozumiejąc pewnych spraw.
Mówiąc o chlebie niebiańskim wchodzimy w orbitę misterium samego Boga. Staje się On tak bliski człowiekowi, że mówimy o swoistym zjednoczeniu z Trójosobowym Bogiem. Jednoczymy się w Ciele Syna z Ojcem, poprzez moc miłości Ducha Świętego. Naszym zadaniem nie jest jednak pojęcie tego, czego pojąć i tak nie zdołamy, lecz z pomocą wiary adorować tę ogromną Tajemnicę Bożej bliskości, miłości oraz zbawienia. 

czwartek, 26 kwietnia 2012

Okruchy pełni życia



Nikt nie jest zdolny przyjść do mnie, jeśli go nie przyciągnie Ojciec, który mnie posłał; ja wskrzeszę go w dniu ostatnim. U Proroków jest napisane: "I wszyscy zostaną pouczeni przez Boga". Ktokolwiek usłyszał od Ojca i przyjął naukę, przychodzi do mnie. Nie znaczy to, że ktokolwiek zobaczył Ojca poza Tym, który jest od Boga - On Ojca zobaczył. O tak, zapewniam was: kto wierzy, ma życie wieczne. Ja jestem chlebem życia. Wasi ojcowie mannę jedli na pustyni, a poumierali; tutaj jest chleb, który z nieba zstępuje, aby nikt, kto z niego spożywa, nie umarł. Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił. Jeśli ktoś będzie z tego chleba spożywał, na wieki żyć będzie. Chlebem, który ja dam, jest moje ciało na życie świata" (J 6,44-51)

Chrystus jest spersonifikowanym wołaniem zatroskanego, kochającego Ojca do człowieka. Wezwaniem do życia. Bez jedzenia nie da się długo żyć. Podobnie rzecz ma się z życiem duchowym człowieka. Bez duchowego pożywienia następuje umieranie. Tym, który stał się naszym pożywieniem jest sam Chrystus: Jego nauczanie, kontakt z Nim, i wreszcie Jego żywe Ciało dane na pokarm za wielu; za życie świata.
Manna była pokarmem Izraelitów przemierzających pustynię. Zarazem to zapowiedź innego chleba. Tego, którym stał się sam Bóg. To już nie tylko znak obecności i prowadzenia Jahwe, lecz sam Bóg w żywym ciele swojego Syna. Trudne do pojęcia, niemożliwe do zrozumienia. Co jednak nie wyklucza możliwości przyjęcia tej prawdy. Przyjmując ją i karmiąc się Eucharystią, nie umrzemy. Przyjmujemy bowiem ciało Boga, który jest Bogiem życia. 

środa, 25 kwietnia 2012

Idź więc!



I rzekł im: "Idźcie na cały świat i ogłoście ewangelię każdemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, otrzyma wyrok skazujący. Tym, którzy uwierzą, takie znaki towarzyszyć będą: w imię moje demonów usuwać będą, językami mówić będą nowymi, węże brać będą do rąk i choćby coś śmiertelnie trującego wypili, nie zaszkodzi im, na chorych ręce położą i oni dobrze czuć się zaczną" (Mk 16,15-18)

     Iść na cały świat: na nasz świat, ten który obok. Wejść z Ewangelią do własnego życia, otoczenia. Świadkowie Jezusa mają stawać się swego rodzaju wyrocznią dla otaczających ich ludzi. Bo nie sposób przejść obojętnie obok żywego przykładu wiary oraz miłości braterskiej.
   Znaki pojawią się same. Najważniejsze, by kochać i samemu stawać się znakiem szaleńczej Bożej miłości do człowieka.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Wiara jak chleb



Jezus odpowiadając rzekł im: "O tak, mówię wam: szukacie mnie nie dlatego, że zobaczyliście znaki, lecz że tymi chlebami najedliście się do syta. Zajmujcie się nie tym pokarmem, który marnieje, lecz pokarmem, który pozostaje na życie wieczne. Da go wam Syn Człowieczy, którego Ojciec, Bóg, oznaczył swoją pieczęcią". Odezwali się wtedy do Niego: "Co mamy czynić, aby spełniać dzieła Boże?" Jezus odpowiadając rzekł im: "Na tym polega dzieło Boże, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał" (J 6,26-29)

     Człowieka tworzy ciało i dusza. Element materialny i duchowy. Pełne człowieczeństwo polega na uzyskaniu harmonii ducha z ciałem. W człowieku niedojrzałym widzi się zachwianiu owej równowagi. Zazwyczaj w stronę przesadnego dbania o materialną formę naszego istnienia (ciało) lub też pominięcia (zaniedbania) elementu duchowego (duchowości; w tym mieści się nasza religijność). Pokarm marniejący i pokarm na życie wieczne.
Jezus nie pomijał w swoim nauczaniu ważnej roli elementu materialnego dla człowieka (przecież zmartwychwstał w prawdziwym ciele, a nie stał się jakimś duchem czy zjawą!), lecz często akcentował pierwiastek duchowy. Dlatego, że ludzie o nim zapominają. Dziełem Bożym jest uwierzenie w Mesjasza, który umarł i zmartwychpowstał dla zbawienia człowieka. Spełniać dzieła Boże może ten, kto wpierw uwierzy w tę prawdę.
Wiara połączona trwale z praktyką miłości braterskiej jest podstawą życia uczniów Chrystusa. Jest pokarmem, który nie marnieje, lecz daje siłę na drogę. Pokarmem tym trzeba się sycić regularnie, aby nie upaść w wędrówce. Pomnażać go, by jeszcze starczyło dla innych.
Na szczęście, nie jesteśmy sami w tym dziele. Pokarm daje nam Syn Człowieczy, stający się pieczęcią Ojca.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Zjawiskowa zjawa


Oni ze swojej strony opowiedzieli o wszystkim, co się wydarzyło w drodze i jak dał im się poznać przy łamaniu chleba. Gdy tak rozmawiali, On sam stanął między nimi i odezwał się do nich: "Pokój wam". Oniemiali i strachem zdjęci myśleli, że widzą ducha. A On im rzekł: "Dlaczego jesteście zmieszani i dlaczego takie różne myśli powstają w waszych sercach? Zobaczcie po moich rękach i po moich stopach, że to ja jestem, ten sam. Dotknijcie mnie i obejrzyjcie. Przecież duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że ja mam". Po tych słowach pokazał im ręce i stopy. A ponieważ nadal z powodu radości nie wierzyli i byli oniemiali, zapytał ich: "Macie tu coś do zjedzenia?" Podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i zjadł przy nich. Powiedział też do nich: "Takie były moje słowa, które wam powiedziałem, gdy jeszcze byłem z wami, że trzeba, aby spełniło się wszystko, co o mnie jest napisane w Prawie Mojżeszowym, u proroków i w psalmach". Wtedy otworzył ich umysł, tak że zrozumieli Pisma. Powiedział im: "Tak właśnie jest napisane, że Mesjasz ma doznać cierpień i trzeciego dnia powstać z martwych; że ogłoszone ma zostać w Jego imieniu wszystkim narodom nawrócenie dla odpuszczenia grzechów. Zaczynając od Jeruzalem, wy będziecie świadkami tych rzeczy (Łk 24,35-48)




Uczniowie toczą zagorzałe dyskusje o objawieniach swojego Nauczyciela. Są zdezorientowani, nie wiedzą, co o tym wszystkim myśleć. Wątpliwości zawsze budzą niepokój serca. Chrystus pragnie oddalić je z serc uczniów, dlatego staje pośrodku nich z darem swojego pokoju, shalom. Doskonale zna pytania dręczące apostołów. Są przestraszeni, oniemiali, zmieszani, pełni różnorakich myśli. Rzec można: ogłupiali. Dodatkowo nie dowierzają. Początkowo z powodu wątpliwości, potem z powodu… radości. Niekontrolowane emocje często zakrywają prawdę przed oczyma człowieka.
Sytuacja zmienia się podczas spotkania z żywym, przenikającym Słowem. Ono jest w mocy sprawić, iż otwierają się ludzkie umysły a każde wydarzenie nabiera nowego sensu oraz jasności. Tak rodzi się nawrócenie, czego uczniowie staną się świadkami. Już nimi są, gdyż Słowo przemieniło ich życie, dało nową nadzieję na przyszłość i pokazało, że w Bożych planach nawet najbardziej nieprawdopodobne wydarzenia stają się czymś realnym i zaistniałym.

piątek, 20 kwietnia 2012

Chleba i igrzysk!



Udał się potem Jezus na drugą stronę Jeziora Galilejskiego, czyli Tyberiadzkiego. A szedł za Nim wielki tłum, bo oglądali cudy, które czynił na chorych. Jezus wszedł na górę i usiadł tam ze swoimi uczniami. A blisko już była Pascha, święta u Judejczyków. Podniósłszy Jezus swe oczy i zobaczywszy, że zbliża się do Niego wielki tłum, rzekł do Filipa: "Gdzie kupimy chleba, aby się oni najedli?" A mówił to dla poddania go próbie. Sam przecież wiedział, co miał zrobić. Filip Mu odpowiedział: "Nawet za dwieście denarów nie wystarczy dla nich chleba, by każdy choć trochę otrzymał". Jeden z Jego uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł Mu: "Jest tu chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby. Ale cóż to jest na tylu!?" Jezus powiedział: "Każcie ludziom usiąść". A w tym miejscu było dużo trawy. Usiedli więc mężczyźni w liczbie około pięciu tysięcy. Potem Jezus wziął te chleby, odmówił modlitwę dziękczynną i kazał rozdać siedzącym; podobnie z tych ryb, ile chcieli. Kiedy się najedli, powiedział swoim uczniom: "Zbierzcie zbywające kawałki, aby się nic nie zmarnowało". Zebrali więc i napełnili dwanaście koszy kawałkami z pięciu chlebów jęczmiennych, które zbywały jedzącym. Gdy ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: "On naprawdę jest prorokiem, tym Przychodzącym na świat". Gdy Jezus zauważył, że zamierzają przyjść i uprowadzić Go, aby ogłosić królem, sam jeden tylko wycofał się znowu na górę (J 6,1-15)


Wielu ludzi („wielki tłum”) szło za Jezusem szukając nadzwyczajnych, spektakularnych cudów, jakie czynił. Motywem więc była ciekawość, chęć ujrzenia czegoś niezwykłego a dla niektórych szansa na bezpośrednie uczestnictwo w owych cudownych znakach (jak choćby uzdrowienia). Mesjasz nie chciał, by pojmowano Go jako jakiegoś czarodzieja, magika, showmana. Cuda miały za zadanie przywieść ludzi do wiary w jedynego Boga Jahwe, potężnego w swoich dziełach. Zmusić do refleksji oraz w konsekwencji do zmiany życia. Większość jednak tego nie chciała przyjąć, zatrzymując uwagę na samych znakach a nie na tym, co się za nimi skrywało.

Pomimo tych niezbyt czystych intencji tłumu, Jezus jest zatroskany o ludzi. Pragnie zapewnić im choćby możliwość posilenia się. To też okazja do przekazania nauki apostołom, a dla nich samych okazja do zweryfikowania swojej wiary w Mesjasza Jeszuę. Oraz kolejne wyakcentowanie na czym polega misja uczniów Jezusa: mają służyć innym, karmić ich do syta swoją braterską miłością (poprzez życie ewangeliczne), wskazywać i przekazywać zalecenia Nauczyciela, pełnić wolę Ojca objawianą w Nazareńczyku.

Ludzie od zawsze pragnęli „chleba i igrzysk”. Stąd chcieli Jezusa obwołać królem. Zapewniał im wiele emocji i dodatkowo nakarmił rzeszę ludzi. Czegóż więcej potrzeba?

Jezus wycofuje się na górę. Nigdy nie szukał chwały a Jego królestwo jest nie z tego świata. Ludzie jeszcze nie zrozumieli mesjańskiej misji Syna Bożego, który nie przyszedł by nasycać regularnie ludzie brzuchy chlebem, ale by nasycić ludzkie serca ofiarną miłością. Bo człowiek tak naprawdę w swojej głębi jest jej stale głodny.


czwartek, 19 kwietnia 2012

Będący idący



Z góry Przychodzący jest nad wszystkim. Kto z ziemi, jest z ziemi i z ziemi mówi. Z nieba Przychodzący jest nad wszystkim. Co widział i słyszał, temu daje świadectwo, lecz Jego świadectwa nikt nie przyjmuje. Kto przyjmuje Jego świadectwo, potwierdza, że Bóg jest naprawdę. Kogo bowiem Bóg posłał, głosi słowa od Boga, bo [Bóg] daje Ducha bez wymierzania. Ojciec miłuje Syna i wszystko dał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; a kto Synowi nie wierzy, nie ujrzy życia, lecz gniew Boga wisi nad nim" (J 3,31-36)


Przychodzący. Nie ten, który już przyszedł w jednorazowym akcie, ale Ten, który przychodzi nieustannie. Czyli jest stale obecny, i to nie w zastałej formie, lecz dynamice owego przychodzenia, które staje się Obecnością.

Ewangelista Jan wyjaśnia różnicę pomiędzy Janem Chrzcicielem (pochodzącym z ziemi) a Mesjaszem (pochodzącym z nieba). Zresztą już sam Chrzciciel wskazuje na wielkość Przychodzącego. To świadectwo, które często jest odrzucane. Nie przyjmując go, jednocześnie ludzie odrzucają życie. Odrzucają Boga, bo przecież On jest Życiem.

Gniew Boga to przejęcie się o los tych, którzy odrzucają życie. Nie cieszy się On z tego, że ludzie sami skazują siebie na śmierć. Mniej lub bardziej świadomie.

Przyjąć świadectwo Jezusa, uwierzyć w Niego jako obiecanego Mesjasza: oto sedno naszej wiary. Połączone z miłością bo jedynie ten, kto kocha, jest w stanie zaufać do końca (uwierzyć tak, że owa wiara potrafi przemienić całe życie).