poniedziałek, 17 października 2011

Opłacalna sprawa



I opowiedział im przypowieść: "Pola jednego zamożnego człowieka bardzo obrodziły. Myśląc o tym, tak sobie mówił: "Co z tym powinienem zrobić, bo nie mam gdzie złożyć swoich plonów?" I rzekł: "Tak zrobię: zburzę moje spichlerze i zbuduję większe. Tam zbiorę całe zboże i moje dobra. I wtedy powiem swojej duszy: Duszo, masz wiele dóbr odłożonych na wiele lat. Odpoczywaj, zjedz, wypij i ciesz się!" A Bóg mu powiedział: "O bezmyślny, dzisiejszej nocy zażądają twojej duszy od ciebie! I czyje będzie, coś przygotował?" Tak z tym, kto skarby sobie gromadzi, a nie staje się bogaty wobec Boga" (Łk 12,16-21)


Skarby ziemskie oraz skarby duchowe. Ktoś, kto jest zajęty gromadzeniem dóbr materialnych, łatwo zapomina o istnieniu tych duchowych. Nie ma czasu o nich pomyśleć. Żądza posiadania przesłania, omamia, zniewala.

Troszcząc się o dobra duchowe, te materialne stawia się na właściwym miejscu: nie jako najważniejsze w życiu.

Dobra materialne przemijają. Wcześniej czy później nie pozostanie z nich nic. Dobra duchowe są wieczne. Są bowiem zaczątkiem życia bez końca. Raz zasiane i pielęgnowane nigdy nie przeminą. Przyjdzie moment, gdy pozostaną tylko one. Jeżeli wcześniej troszczyliśmy się o ich obecność w nas. Warto więc inwestować trud w rozwój duchowy: stawanie się bogatym wobec Boga.


10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Rozwoj duchowy. Skarby duchowe. Nie bardzo wiem co się za tym kryje. Czy sama nilosc nie wystarczy? Czy nie jest to wystarczajacy skarb jaki w zasadzie od Niego otrzymalismy? I dlaczego mamy owe skarby gromadzic? Z pewnoscia nie chodzi tu o gromadzenie dla samego gromadzenia.
Tak sobie mysle, że duchowe skarby to nic innego jak owoce naszego milowania.zwykle gesty, czynnosci, slowa. Jeśli wyplywaja z milosci to sa wlasnie owocami milosci. Paradoksalnie "kolekcjonujemy" je poprzez dawanie innym. Dawanie innym siebie, swojego czasu czy dzieleniem się chwila, przemysleniami czy chlebem.
Kazdy z nas przeciez zdaje sobie sprawe, że nie uczynki dobre stanowia o tym gdzie dojdziemy. Owe dobre uczynki sa jedynie konsekwencja naszego dzialania.
A na czym polega rozwoj duchowy? Moim zdaniem, na dwoch aspekatch. Na relacji z Nim i na przenikaniu owych dwoch rzeczywistosci ( o ktorych ostatnio rozmawialismy).
Ale mogę się mylic.
Jednego jestem pewna. Slowo pobudza do refleksji. Trudno mi dziś odpowiedziec jakiego koloru jest moje zycie duchowe. Czy jestem goraca czy zimna? Moze wciaz nijaka? A jakie skarby duchowe zgromadzilam? Nie wiem. I pytanie zasadnicze....czy warto to wiedziec? Czy milosc da się przeliczyc na skarby? Czy moze skarby tylko owa milosc wzbogacaja?
I jeszcze jedno nasuwa mi się pytanie. Co jest dla mnie cenniejsze? Widzialne czy niewidzialne skarby???

Dobrego poniedzialku zycze, obfitujacego w skarby Milosci.

Kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Miłość ma przecież wymiar duchowy. Nie wiem, dlaczego oddzielasz ją od innych wymiarów ducha, dóbr ducha. Weźmy np. pokorę, dobro... Czy może istnieć prawdziwa miłość bez nich? Dlatego rozwijając (pielęgnując) dobra duchowe w nas, rozwijamy w sobie (lub: przybliżamy przynajmniej) miłość.

Pięknego dnia dla Was, niech Pan Was prowadzi!

Zbigniew pisze...

hahaha Kasiu dzielnie włosa na czworo dobrze Ci idzie hahaha

Anonimowy pisze...

Człowiek chce coraz więcej i więcej , to zwyczajna chciwość .Nie może ustać w gromadzeniu dóbr doczesnych , tak , własnie doczesnych i zapomina jak by o tym , że kiedyś znajdzie się po drugiej stronie , gdzie te dobra na nic mu się nie przydadzą . Swoja chciwość nazywa ambicją a ciągłe gromadzenie zapobiegliwością .Człowiek nie widzi potrzeb innych .Jest zaślepiony swoim gromadzeniem rzeczy , które z upływem czasu staja się dla niego bogiem i szybko zmieniaja się w samego diabła i zło . pozdrawiam .Anna

Anonimowy pisze...

A czy to wlasnie nie milosc jest tym czyms, dzięki czemu mozemy pozwolic aby dwie rzeczywistosci się przenikaly??
Kasia

Anonimowy pisze...

@Zbigniew
Dziekuje.sam wiesz jak trudno pojedynczy wlos zauwazyc. A co dopiero pastwic się nad nim.

Kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

tak, ale miłość jest moim zdaniem ukoronowaniem wszystkich wysiłków, i choć przynosi owoce (czy może rzec: nadaje im właściwy sens, głębię, ukierunkowuje), to najpierw posiąść musimy pewne dary duchowe. Tak, szukamy Królestwa, miłości, i inne wszystko będzie nam przydane. Ale w owym poszukiwaniu wpierw zdobywamy przy okazji wiele pięknych darów duchowych. Zależy, czy postawimy miłość jako punkt wyjścia, czy dojścia. Jako coś najważniejszego i najtrudniejszego zarazem, stawiam miłość jako punkt dojścia. Przynajmniej na dzień dzisiejszy:)

Anonimowy pisze...

Ja wlasnie stawiam odwrotnie. Milosc jako punkt wyjscia. Poprzez milosc ucze się pokory, szacunku,postrzegania innych. Paradoksalnie punktem koncowym jest również milosc, ale w innym wymiarze. Cos na ksztalt agape. Od milosci do milosci. Ona jest poczatkiem, lacznikiem i koncem. Ja tak to widze dzisiaj. Co bedzie jutro? Nie wiem ...i nie chcę jeszcze wiedziec.
Pozdrowienia z kolczastego nadmiernie poniedzialku. Oby wasz dzien byl esencja lagodnosci.
Kasia

Anonimowy pisze...

Bo ja tak sobie mysle. Że dzieki tej pierwszej skromnej milosci uczymy się dobra i tym samym owa milosc w nas rozkwita.
Kasia

Anonimowy pisze...

Bez dóbr materialnych nie możemy na tym świecie funkcjonować. Czasem trudno być człowiekiem w tym odczłowieczonym świecie. Pozostaje nadzieja, że z Bogiem będziemy dokonywać właściwych wyborów,a dobra tego świata nie przesłonią nam dóbr duchowych.
Marta
ps
I też stawiam na miłość :)