środa, 19 października 2011

Dawca, biorca oraz Zbawca



Ten sługa, który poznał wolę swojego pana, a nie przygotował i nie uczynił według jego woli, otrzyma wielką chłostę; ten natomiast, który nie poznał, a dopuścił się czynów zasługujących na razy, otrzyma małą chłostę. Od każdego, komu dano wiele, wiele wymagać się będzie. Komu wiele powierzono, od tego więcej zażądają (Łk 12,47n)


Dostaliśmy i dostajemy wiele z ręki Boga. Każdy otrzymany dar jest zarazem zobowiązaniem. Choćby do tego, by go pomnażać. Jak ewangeliczne talenty. Co jest wielkim skarbem chrześcijan? Także to, że znamy wolę Pana. Mamy właściwą mapę do celu, wskazania jak nią kroczyć, wsparcie Przewodnika. Mamy praktycznie wszystko, by dojść do celu, i to dojść dobrą drogą. Kogoś, kto świadomie odrzuca drogę Bożą, czeka chłosta. Czy… od Boga, który jest Miłością? Nie. Od samego życia. Kto nie przestrzega wskazań Jahwe w życiu, wcześniej czy później czeka go chłosta od życia. Sami nie umiemy dobrze przejść przez życie, bez wsparcia Łaski.

Chrystus oczekuje od nas jedynie wierności. Nic więcej. Wierności miłości danej, otrzymanej, dzielonej a następnie przekazywanej, dawanej. I nie strach przed biczami ma nas motywować do miłowania, lecz wierność Temu, który nas pierwszy umiłował.


12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Widzę to jednak inaczej.

Kasia

Anonimowy pisze...

W pierwszym poście napisałam, że widzę to inaczej. Ale nie sprecyzowałam co miałam na myśli. Uzupełniam więc pierwszy wpis swoimi przemyśleniami.
Od Boga dostaliśmy dużo. Nie tylko talenty, ale i w sumie życie. Jego zaś wolę znamy w zarysie ogólnym. Wiemy do czego dążymy, ale nie wiemy (to wciąż odkrywamy) jaki drogami trzeba nam iść. Mamy mapę życia, ale nie mamy szczegółowej mapy dnia. Sami ją kształtujemy z pomocą Ducha Prawdy. Ale czy jeśli odrzucimy drogę Boga to dostajemy chłostę od życia? Nie sądzę. Wystarczy bowiem przyjrzeć się jak dzisiejsze życie wygląda. Zdecydowanie lepiej (choć nie wszystkim) żyje się w dzisiejszej teraźniejszości tym, którzy opierają swoją moralność na zasadzie „ ja jestem najważniejszy”. To właśnie oni .. mają swój „spokój” dnia. Skupiają się na zdobywaniu materialności świata, ale jednocześnie nie żyją w strachu o jutro. Czy to jest chłosta?
Poza tym… szczerze powiem, że nie patrzę przez akurat ten pryzmat na życie. Raczej staram się wypuszczać z siebie i uwalniać wiarę a nie przywiązywać jej ..... bardziej lub mniej świadomie określone formy kalkulacji.
Czy boję się chłosty życia? Ależ oczywiście. Bardziej jest ona zapisana w strachu. W tym codziennym, który budzi się ze mną o świcie. To ogromny strach, bardzo fizyczny o migdałowym zapachu. Nikomu tego nie życzę. Ale to nie ów strach jest bodźcem ukierunkowującym moje działanie czy postępowanie. Przecież tenże strach był wcześniej i jest teraz. Jest jak rdza.. wgryza się wszędzie i zbyt szybko się rozprzestrzenia. Mam lęk przed chłostą od życia, ale nie łączę jej ze swoim postępowaniem. Bo na ową chłostę ma wpływ wiele czynników zewnętrznych.
Wierność. Też jestem zdania, że ona wystarczy. Ale ta.. prawdziwa wierność wypisana czcionkami naszej miłości.
Pozdrawiam
Kasia

Anonimowy pisze...

'Kto nie przestrzega wskazań Jahwe w życiu, wcześniej czy później czeka go chłosta od życia. Sami nie umiemy dobrze przejść przez życie, bez wsparcia Łaski."
Nie zgodzę się z tym twierdzeniem. Każde wyrządzone zło musi być odpokutowane. Z tym oczywiście się zgadzam. Jednak niekoniecznie w tym naszym ziemskim życiu. Często tzw. bezbożnikom wiedzie się dużo lepiej niż tzw. bogobojnym. Takie jest życie. Bóg nigdy nie obiecywał nam braku kłopotów. gdyby tak było to człowiek wybierałby Boga z pobudek czysto egoistycznych. Stosunek do kłopotów jest próbą wierności Chrystusowi. Z tym się zgodzę.
"Także to, że znamy wolę Pana". Z tym też nie do końca się zgadzam. Codziennie modlę się "Naucz mnie ścieżek Twoich Panie, prowadź mnie Twoimi drogami". Proszę o to, bo nie wiem czego tak do końca Pan Bóg ode mnie oczekuje. Ogólny zarys znam, ale codzienność to szczegóły.

pozdrawiam :)
Marta

Anonimowy pisze...

Ja odczuwam to podobnie.. a nawet więcej odczuwam. W moim strachu zapisane jest zdanie "Dałeś mi Panie życie, ale ja nie wiem co mam z nim zrobić". Wiem..że to nazwijmy to łagodnie.. niegrzeczne z mojej strony... ale odnoszę czasem wrażenie, że dostałam coś.. czego nie umiem wykorzystać, nie umiem znaleźć sensu ani też nie umiem sprostać temu co jest mi wyznaczone. Niby jak mam to zrobić skoro nie wiem jaki plan jest mi przewidziany?
Do czego dążę wiem.. ale czemu akurat tą ścieżką?? Czemu akurat jestem "dzisiaj", gdy ewidentnie nie pasuję do dzisiejszego świata? Oplatają mnie zimne dłonie dnia powszedniego, dostaję łupnia i kostnieje pod wzrokiem surowości prawa bezprawia.
Nie narzekam. Raczej chcę powiedzieć, że w mordę można dostać boleśniej i częściej gdy się nie da wpasować ani w czas ani w przestrzeń.
Wciąż czekam cierpliwie.. choćby na kilka dni głębokiego spokoju. bez wrzasku strachu i lepkości lęku..czy się doczekam? Nie wiem. Mój strach jest już we mnie wtopiony. Jednego jestem pewna.. to dzięki Niemu.. idę do lasu..ale nie szukać drzewa z masywną gałęzią. ale aby złapać oddech. To już dużo.. I to w zasadzie jest wielki dar.
A życie..jak życie... raz wypije z tobą winą.. a raz wbije ci gwoźdź w usta.
Ale jedno jest w tym wszystkim ważne... owa.. wierność. Wierność Jemu.. poprzez wierność sobie. A to jest możliwe dopiero wówczas, gdy choć cząstkę samych siebie poznamy.
A nasze poznanie jest w Nim.
Na chłodno można by powiedzieć... że nie ma nic bardziej logicznego. Ot.. właśnie przewrotność zwrotna.. tylko. czy o kalkulację tu chodzi??

pozdrawiam również
Kasia

Anonimowy pisze...

Masz rację Kasiu, że poznamy siebie tylko w świetle prawdy,a tą Prawdą jest Bóg. Niewierzący wyśmieje się z tego, ale to nieważne. I to nie jest kalkulacja.
Marta

Anonimowy pisze...

czy ja wiem... czy się wyśmieje? Mi tego wcześniej nikt nie mówił.. że w ten sposób można poznać siebie. odkrywałam to w Słowie.. i poprzez Słowo..
Rozsądny.. się zastanowi..:)))

Tak.. masz racje.. to nie jest kalkulacja. Niby znasz cel... ale nie kalkulujesz.. czy ci się to opłaca. Po prostu.. dążysz do tego.

Kasia

Anonimowy pisze...

Użyłam niewłaściwych słów. Po pierwsze nie chodziło mi dosłownie o wyśmianie. A po drugie pisząc niewierzący miałam na myśli, tych którzy żyją tylko tym światem i nie widzą potrzeby poznawania siebie. Tacy ludzie są również wśród wierzących.
Marta

Anonimowy pisze...

:)
dziękuję za wyjaśnienie.

Kasia

Anonimowy pisze...

A można mieć smak na życie.. nie mając smaku ???

pod słowem "życie" kryje się to życie łączące.. owe rzeczywistości..

Kasia

Anonimowy pisze...

Myślę, że tak. Jeśli ktoś żyje tylko tym światem, to też może mieć wrażenia smaku życia. I ono mu faktycznie smakuje, ale czuje nie braku przypraw i nie wie, że to one ten smak poprawiają :)
Marta

Anonimowy pisze...

poprawka :)
...ale nie czuje braku przypraw i nie wie, że to one ten smak poprawiają :)

Marta

Anonimowy pisze...

zgadzam się..
Kasia