czwartek, 21 lipca 2011

Szczęściarze



Uczniowie, podszedłszy, zapytali Go: "Dlaczego mówisz do nich w przypowieściach?" On odpowiadając rzekł im: "Wam dane jest poznać tajemnice królestwa niebieskiego, a im nie jest dane. Bo kto przyjmuje, temu jeszcze dadzą, i w nadmiarze mieć będzie; a kto nie przyjmuje, nawet co ma, zabiorą mu. Mówię do nich w przypowieściach dlatego, że patrząc, nie widzą, a słuchając, nie słyszą ani nie pojmują. Spełnia się na nich to, co mówi proroctwo Izajasza: "Słuchem słuchać będziecie, a nie pojmiecie; i patrząc patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Roztyło się bowiem serce tego ludu, z oporem słuchali uszami, a oczy swe przymknęli, by przypadkiem nie zobaczyć oczami, a uszami nie usłyszeć, a sercem nie pojąć i nie nawrócić się, a uzdrowiłbym ich". Szczęśliwe wasze oczy, że widzą, wasze uszy, że słyszą. Bo zapewniam was, że wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło zobaczyć, na co wy patrzycie, a nie zobaczyli, i usłyszeć, co wy słyszycie, a nie usłyszeli (Mt 13,10-17)


Przyjęcie Słowa jest wyznacznikiem naszego uzdrowienia oraz szczęścia. Przypowieści Chrystusa, czyli ewangelia wyłożona zrozumiałym językiem dla słuchaczy, miały wprost przemówić do ludu. Lecz i one zostały przez niektórych pominięte, niezauważone, odrzucone. Z powodu opornego serca, które nie chce słuchać.

Uczniowie mają być ludźmi słuchającymi głosu Nauczyciela. To swoisty przywilej, podyktowany odpowiednim czasem nasyconym obecnością Mesjasza. A kto usłyszy głos, podąży za nim, znajdzie szczęście. Bo żyjemy w czasie objawienia; kairosu: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy mój głos i drzwi otworzy, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Ap 3,20).

Żyjemy w czasie uprzywilejowanym. Możemy doświadczać obecności i działania żywego Pana. Kosztować Go, dotykać, karmić się Jego Słowem i Ciałem. Czy potrzeba tak naprawdę czegoś więcej, by być prawdziwie szczęśliwym? Może my, dzisiejsi uczniowie Chrystusa, winniśmy to sobie bardziej uświadomić, zamiast ganiać za substytutami szczęścia, które oferuje świat?

W osiągnięciu szczęścia nie pomoże figurka słonika, czterolistna koniczynka, podkowa na ścianie, grosik w portfelu, złapanie guzika na widok kominiarza. Po szczęście trzeba sięgnąć samemu. Słuchając Słowa i karmiąc się Bogiem.


8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Przypowieści ułatwiają zrozumienie wielu spraw, ale od zrozumienia do realizacji daleka droga. Można zrozumieć, wzruszyć ramionami i iść dalej zapominając o przekazie.
Szczęście. Patrząc wczoraj w błękitne oczy pewnego człowieka szukałam w nich szczęścia przeszłości. Może nawet szukałam siebie. Czy znalazłam? Po części tak. W błękicie zasnutym mgłą jednej łzy przesuwały się obrazy z dalekiego dzieciństwa. Kiedyś te oczy wydawały mi się zimne, a wczoraj dowiedziałam się, że na swój sposób obraz mojej osoby w tych oczach wciąż trwał. W ciszy rozmowy brzęczały natrętnie wyrzuty i błędy minionego czasu. W pomarszczonej bólem i wiekiem zdarzeń twarzy próbowałam znaleźć odpowiedź czy ja stanowiłam owo szczęście dla wciąż obcego mi człowieka? Czy dla niego szczęściem było te parę wczorajszych chwil? Czy próba rozmowy i zwinięcie w kłębek mojego życia w postaci paru zdań nie była uchwyceniem za grzywę kairosa? Drżenie jego rąk szeptało, że nie uniosą już kieliszka, lecz uniosą w sobie słowo „przepraszam”. Jego bezradny gest i szelest stóp, które nie zdolne są do zrobienia pewnego kroku, dałoby się zmieścić w jednym nigdy wcześnie niewypowiedzianym słowie „ojciec”. I niby drobne zdarzenie, niby tylko parę chwil, niby nic. A jednak patrząc przez pryzmat Słowa ileż w tym zdarzeniu przypowieści opowiedzianych przez Niego? Czy nasze życie nie jest, więc po części wpisane w Ewangelię? Czy może to Ewangelia wpisana jest w nasze życie?
Krótkie spotkanie będące w zasadzie pożegnaniem, w które wpisał Ktoś przypowieści i zdarzenia z Ewangelii, o rzucaniu kamieniem, o synu marnotrawnym czy o samarytaninie. Ale też i o siewcy…, bo słowa, które padły wczoraj są ziarnami nie tylko przebaczenia, ale i próbą odrzucenia pewnych złych emocji.
Czytając Słowo można przeczytać swoją historię i zobaczyć pewne zdarzenia w innym świetle. Ale tego trzeba bardzo chcieć i zgodzić się na każdą odpowiedź. Dopiero żyjąc Słowem można zdobyć się na zrobienie pewnych kroków.
Do tego spotkania i drobnego „szczęścia” nie doprowadziła mnie koniczynka, słonik czy inna fikuśna figurka. Myślę, że doprowadził mnie On…..poprzez Słowo.
kasia

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Do małego-wielkiego szczęścia doprowadza choćby łza człowieka. Jeśli tylko odbija się w niej, w naszych oczach, Obecność. Dzięki, Kasiu.

Niech Was błogosławi Bóg Ojciec + Syn + Duch Święty!

Anonimowy pisze...

Obecność zaistniała. Odnaleźć kogoś po ponad xx- latach, by móc spojrzeć mu w oczy i jednocześnie dać sobie spojrzeć. Spojrzeć wzrokiem czystym i łagodnym, bez urazy liczonej w minionych dniach. Role się odwróciły. Kiedyś on silny ja słaba, wczoraj ja silna on słaby. A dzisiaj? Myślę, że dzisiaj obydwoje jesteśmy zarówno silni jak i słabi ale za to równi sobie.
Obecność przejawia się na wiele sposobów. Czasem zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażamy. Jak zobaczyć silnego i mocnego Jego w tak kruchej i pomarszczonej życiem posturze? A jednak dało się, choć z pozoru to było niewykonalne. To dziwne.. ateista spotkał się z agnostykiem po to… by Go w sobie nawzajem zobaczyć.
kasia

Marta pisze...

@Kasia
Bóg działa w sobie tylko wiadomy sposób. Jego Słowo, jeśli tylko na to pozwolimy ma moc zmiany naszego myślenia i odczuwania. Spotkanie, o którym piszesz pozwoliło Ci inaczej spojrzeć na przeszłość, której zmienić się nie da. To krok do uzdrowienia Twojej pamięci i emocji.

Anonimowy pisze...

@ Marta
To zadziałało Słowo ale i czynnik ludzki miał tu ogromne znaczenie. Nasze długie nocne rozmowy o Nim owocują w przedziwny sposób. Dzięki Tobie i Ani mogłam spojrzeć na pewne sprawy inaczej. Czując przy sobie duchową obecność innych łatwiej jest zdecydować się na pewne kroki. Nie jest człowiek sam. A to bardzo dużo.
Dziękuję :)
kasia

Marta pisze...

@Kasia
Wiesz, że jesteśmy z Tobą :)
A Bóg i Jego Słowo działa na nas jedynie wtedy, gdy na to pozwolimy, bo On szanuje naszą wolność. Ty na to pozwoliłaś i to jest Twoja zasługa. Przyjęłaś łaskę. Wspólne odkrywanie Boga jest niesamowicie piękne. Takie są nasze rozmowy, za które też Ci dziękuję.
do zobaczenia :)

Anonimowy pisze...

Ostatnio słyszałam, że nawrócenie zaczyna się od cierpienia serca.
Jezus każdego z nas prowadzi inną drogą. Każda droga jest Mu znana, bo wpierw sam nią przeszedł. Wie co będzie nam na niej potrzebne i to nam daje. Ja ciągle za mało dziękuję Bogu za to wszystko czym każdego dnia mnie obdarza.
Jezu, dziękuję Ci za Mamę, którą mi dałeś. Dziś też będziemy czuwać z Tobą w Ogrójcu.
Nika

Anonimowy pisze...

MARYJO, MAMO NASZA, PRZYTUL DO SWEGO SERCA KAŻDE ZRANIONE TWOJE DZIECKO NIEZDOLNE SAMO PRZYJŚĆ DO CIEBIE.Amen
Nika