czwartek, 14 lipca 2011

Jarzmo



Przyjdźcie do mnie wszyscy ciężko pracujący i bardzo obciążeni, a ja wam ulgę przyniosę. Weźcie na siebie moje jarzmo i nauczcie się ode mnie, że jestem łagodny i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek dla dusz swoich. Moje jarzmo jest miłe, a mój ciężar lekki" (Mt 11,28-30)


Jarzmo – drewniana rama zakładana na kark zwierzęcia. Słusznie można więc utożsamić ją z krzyżową belką niesioną przez Chrystusa na Golgotę. On też – jak napisał prorok Izajasz – będąc niepodobnym do ludzi (zob. Iz 52,14), obciążony drzewem krzyża, niósł na karku grzechy całego świata. Niósł z godnością, bez chęci odwetu i nienawiści. Pokornie i łagodnie wypełniał wolę Ojca. Dlatego doskonale zna również krzyże każdego z nas. Wie, jak ciążą, wgniatają w ziemię. Wie też, jak łatwo mogą spowodować w sercu ludzkim chęć zemsty, złorzeczenia, niepokój, rezygnację.

Poczucie obecności Mesjasza; zbliżenie się do Niego i szukanie w Nim pomocy, przynosi ulgę. Jarzmo Ewangelii nie jest ciężkim jarzmem skrupulatnego wypełniania Prawa (jakie narzucali faryzeusze), lecz paradoksalnie jest jarzmem miłości wyzwolonego człowieka.

Jezus nie kryje, iż droga Jego wskazań zakłada wiele trudu. W nim możemy uczyć się łagodności i pokory serca, upodabniając w ten sposób do naszego Zbawiciela.


7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nic dziś nie powiem. Nie rozumiem. Może dlatego, że kawa już dawno ostygła?
Czy tu jest mowa o dwóch krzyżach splatających się wzajemnie? Jeden krzyż to ta nasza codzienność, a drugi krzyż to krzyż Ewangelii? Jeśli je połączymy to będzie lżej?
kasia

Anonimowy pisze...

Właśnie wróciłam z Drogi Krzyżowej usytuowanej w malowniczym miejscu, przy lesie. Cisza, tylko śpiew ptaków. Ołtarz polowy, na fotelu postawiony Jezus na krzyżu. Mogłam ucałować Jego przebite stopy. Na modlitwie polecałam Bogu, również wszystkich blogowiczów, a w szczególności ks. Tomasza, brata Cz., Kasię.
Nika

Anonimowy pisze...

@Nika
Bardzo dziękujemy :)
kasia

Teresa pisze...

"Niósł z godnością, bez chęci odwetu i nienawiści. Pokornie i łagodnie wypełniał wolę Ojca. Dlatego doskonale zna również krzyże każdego z nas. Wie, jak ciążą, wgniatają w ziemię. Wie też, jak łatwo mogą spowodować w sercu ludzkim chęć zemsty, złorzeczenia, niepokój, rezygnację."
Tomku, dlaczego zatem ciągle się nas straszy, karzącą ręką Boga, piekłem, itp...
Skoro Bóg jest miłością, dlaczego kapłani głoszą takie obelgi?.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

@Nika: dziękuję za modlitwę. Jak zawsze - potrzebna, niezbędna, wartościowa.
@Teresa: Bóg jest Miłością. I to niezależnie od wygłaszanych homilii. Może słuchasz nie tam, gdzie trzeba? Słowo jest filtrowane przez człowieka, przez prezbitera też. Może sami nie umieją w sobie przyjąć tego faktu; ciężko im bo nie zaznali nigdy prawdziwej miłości? Nie wiem. Nie mnie to oceniać. Generalnie są to wyjątki. Słuchałem wielu homilii, i tych straszących było wśród nich naprawdę niewielu. Za nich szczególnie trzeba się modlić, bo być może żyją w ciągłym lęku.

Wieczorne pozdrowienia z ziemi włoskiej! Niech Was błogosławi nasz Bóg + Ojciec, Syn i Duch!

Marta pisze...

@Teresa
jakoś nie mogę się z Tobą zgodzić. Mam zupełnie inne odczucia. Wg mnie właśnie coraz więcej mówi się w Kościele o tym, ze Bóg jest Miłością. Nie czuję się straszona. Czuje się kochana.
Zgoda na własne życie i powierzenie go Bogu to przyjęcie jarzma codzienności. Pewnie, że nie jest czasem łatwo. Jednak Bóg skroił każdemu życie na jego własną miarę i przewidział, że z Jego pomocą sobie poradzimy. Jeśli ktoś nie chce Bożej pomocy to jego sprawa.

@ x.Tomek
dziękuję za błogosławieństwo

Anonimowy pisze...

@ Marta
Jedno zdanie mnie zaintrygowało w Twojej wypowiedzi: "Jednak Bóg skroił każdemu życie na jego własną miarę i przewidział, że z Jego pomocą sobie poradzimy".
To w pewien sposób przeczy naszej wolnej woli. Wynika bowiem jednoznacznie z Twojej wypowiedzi, że Bóg.. za przeproszeniem jest "cwany" i tak skroił życie dla każdego, że bez Jego pomocy sobie nie poradzimy.
Mi się wydaje, że On tak skroił.., i w zasadzie układa je na bieżąco, byśmy mogli unieść nasz krzyż sami. Jednocześnie mając wybór, można z Jego pomocą przejść przez życie inaczej.
Z drugiej jednak strony za Twoim stwierdzeniem przemawia to, że jednak wiele osób sobie nie radzi i kończy swój żywot w sposób niekoniecznie "uniwersalny" i "szablonowy". I nie jest tak, że wśród tych osób nie ma wierzących.
kasia