piątek, 1 lipca 2011

Droga serca



W tym to czasie Jezus, kolejny raz przemawiając, powiedział: "Uwielbiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś to przed uczonymi i mądrymi, a odsłoniłeś małym. Tak, Ojcze, bo tak Ci się podobało. Ojciec mój wszystko mnie przekazał. A nikt nie zna Syna z wyjątkiem Ojca, ani Ojca nikt nie zna z wyjątkiem Syna i tego, komu Syn zechce odsłonić. Przyjdźcie do mnie wszyscy ciężko pracujący i bardzo obciążeni, a ja wam ulgę przyniosę. Weźcie na siebie moje jarzmo i nauczcie się ode mnie, że jestem łagodny i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek dla dusz swoich. Moje jarzmo jest miłe, a mój ciężar lekki" (Mt 11,25-30)


Życie Jezusa przeniknięte było modlitwą. Ono wręcz się nią stało. Przemawiając spontanicznie zwraca się do Ojca. W momentach grozy modli się psalmami. Ucieka w miejsca ustronne, by tam znaleźć żywy kontakt z Bogiem.

To też nauka, że nie w opasłych tomach teologicznych kryje się mądrość, lecz w życiu wiary, nasyconym modlitwą. Tak rodzi się prostota serca. Skłonność do wybierania oraz kroczenia drogą Bożą. Jezus jest tym, który o tym naucza i tę drogę wskazuje całym swoim życiem.

Więcej: On jest Drogą! Dającą odpoczynek dla duszy. Nie znaczy to wcale, że wymazuje ciężary życia. Nie. Lecz nadaje im nowy sens i jest w nich obecny. Stąd jarzmo Ewangelii jest miłe i lekkie. Dlaczego to czyni? Z miłości. Bo tej w Jego łagodnym i pokornym sercu nigdy nie brakuje. Czasami tylko nam brakuje tejże miłości, by dostrzec Jego miłość.


28 komentarzy:

Anonimowy pisze...

To jest ta wskazówka do dnia wczorajszego? Przyjąć ciężar dnia i nocy, ale z Nim? Nie wymazuje ciężaru, lecz nadaje inny sens? Nie znam sensu istnienia, więc jakże mam poznać sens wydarzeń mnie dotykających? Dlaczego raz mówimy, że droga jest ciężka i trudna… a potem, że jarzmo Ewangelii jest lekkie? Wierząc łatwiej jest pokonać przeciwności losu? Może nie łatwiej.. ale łagodniej? Spokojniej?
Przejdę się z myślami chłodnym korytarzem nocy..może zgubię, choć cień wątpliwości. Może Go spotkam gdzieś po drodze do snu. Może w przesuwanych paciorkach odnajdę to, czego mi dziś brak?

Miłego dnia życzę… i wiary w wiarę, że się wierzy ….. w Niego i Jemu.
kasia

Ela pisze...

Czerwiec jest miesiącem szczegolnej czci Najswietrzego Serca Jezusowego.Adorowanie go jest niczym innym jak okazywaniem mu naszej miłości. Jeśli kochasz?jest oczywistą żeczą że chcesz z tym kims przebywac i z nim rozmawiac.
Kasiu masz rację wierząc łatwiej jest pokonywać przeciwności losu...Mało tego godzimy się na nie ufając że On jest Drogą Praedą i Zyciem.A wiesz dlaczego gubimy sie czasami na tej drodze? bo mamy to do siebie ze chcemy być mądrzejsi od Pana Boga i to własnie nasza mądrość własna nas zaślepia!

Anonimowy pisze...

@Ela
Właśnie.. bo niby wiemy lepiej. Trudno czasem pogodzić się z tym co nas spotyka. To ludzkie.
kasia

Anonimowy pisze...

PAN nie obiecuje spokojnego lotu, tylko bezpieczne lądowanie. :)

Anonimowy pisze...

Tylko czy każdy ma siłę znieść turbulencję?
kasia

Zbigniew pisze...

Katarzyno jak czytam Twoje pytania to się okazuje, że na rzeczy dla mnie oczywiste nie znajduję odpowiedzi!!!

Jesteś jakby zbyt dosłowna- chcesz dotknąć, wiedzieć , być pewna, otrzymać odpowiedź a gdy nie otrzymujesz wiedzieć czemu nie otrzymujesz!

Ale to tak nie idzie!!!

Gdy mnie zapytasz czy Żona mnie kocha-odpowiem tak! A ty zapytasz dalej czy na pewno wiem i skąd ta pewność i czym to mogę potwierdzić! I tu zaczyna się szukanie czym potwierdzić coś o czym wiem że tak jest i właściwie na co mi to skoro wiem że tak jest!!

Ale Ty chcesz potwierdzenia, dowodu w który byś uwierzyła! Nie wystarcza Ci moje zapewnienie, że tak jest!

Co mam odpowiedzieć w imieniu Żony, a jak odpowiem Ty i tak możesz zadać kolejne pytanie? Ja poprostu żyję życiem rodzinym pewne rżeczy bez dowodu są dla mnie oczywiste i poprostu wiem!
Wszystkie dowody miłości okazywane w ciągu trwania małżeństwa są dowodem na które nie potrzebuję dowodu!!!!

Być może za krótko jesteś na tej nowej drodze a jako osoba dorosła chciałabyś wszystko naraz doświadczyć czy też wiedzięć! Masz dużo pytań które z nadmiaru budzą jakieś nie pokoje!

To może świadczyć jak ważne jest by od małego wzrastać razem ze swoją wiarą!

Zbigniew pisze...

Katarzyno na dodatek do tych swoich zagadnień stosujesz własne metody a nie te które zaleca Kośćiół!

Nie byłaś np. przekonana do tego że przykazania należy przestrzegać kategorycznie bo to Wydaje Ci że jest przymus!
Miałaś też wątpliwość co do postu, jałmużny i modlitwy( nie dosłownie) twierdząc że masz swój sposób, że prowadzi Cię słowo- jakoś tak!(Bo musiałby szukać by dokładnie zacytować)
Nawet teraz pytasz jak to jest
że raz droga jest cięzka a innym razem że jarzmo jest lekkie!

Ty poprostu musisz zawierzyć nauce Kościoła i dać się poprowadzić jego wskazaniami! Swoje metody narazie musisz odłożyć na bok!

Co to znaczy zawierzyć?

Gdybym ja nie wierzył że Kopernik mówił
prawdę to na nowo po swojemu musiałbym przeprowadzać badania czy to jest prawda!!!Tak się nieda bo brakłoby mi życia!!!

Anonimowy pisze...

@ Zbyszku
Bo wątpię. A jak dopada mnie zwątpienie to szukam uparcie jakiegoś potwierdzenia, że droga moja jest słuszna. Jak echo otrzymuję jedynie te same odpowiedzi. Z jednej strony to dobrze. Świadczy to o pewnej niezmienności. Z drugiej jednak strony w tych odpowiedziach brakuje mi czegoś. Najgorzej Zbyszku jak wracają stare odpowiedzi. One też pasują do pytań.
Ty wierzysz i wiesz. Ja nie wierzę i nie wiem. Ty składasz ręce do modlitwy i ja również. Jakże inne są jednak nasze słowa skierowane do Niego. Dla Ciebie świat jest światem a dla mnie nie. Ty widzisz linię prostą a ja skomplikowany układ punktów. Ty idziesz.. ja jedynie próbuję.
Też bym tak chciała jak Ty. Po prostu przyjąć coś na wiarę, zaufać i koniec. Chwilowo moje jestestwo zostało podziurawione zwątpieniem, rezygnacją i brakiem sensu. Może to i efekt zmęczenia. Jeśli tak.. to ktoś przygotował mi ten krzyż. Więc pytam.. Co On chce mi jeszcze powiedzieć? Co mam zrozumieć? Co mam zrobić? Nie wcisnę do konserwy swojego gniewu i złości.
Powiadacie On jest drogą. Chcę w to wierzyć. Chwiejnie utrzymuję się na Jego drodze. I co? Coraz gorzej. Gdzie On jest, żeby pomóc? Przecież słyszy mój szept i wie, że nie daje rady. Zmarszczył surowo brwi i czeka aż całkiem zsunę się ze śliskiej skały? Powiecie mi, że On wie lepiej, co jest dobre dla mnie? Kiwnę tylko potakująco głową.
Ciągle trwam. Czekam. Uczę się pokory i cierpliwości, choć dusza ma ochotę wyskoczyć i krzykiem oznajmić, że wystarczy, że dosyć. Robiąc coś wbrew sobie zatracam siebie. Zmienność nastrojów i emocji, wahania w odczuwaniu … to powoli mnie zabija.
kasia

Anonimowy pisze...

@ Zbyszek
A co Kościół zaleca?
Mam się głodzić? Leżeć plackiem na chłodnej posadzce aż zapalenie płuc zawładnie moim ciałem? Mam na pamięć klepać beznamiętnie wiersze i psalmy których nie czuję? Mam wstąpić do neokatechumenatu??? Mam wejść tam, gdzie nie mogę? Mam przestrzegać na siłę przykazania, które nie zawsze są dla mnie zrozumiałe? To jest ta miłość?? On tego chce?
Instynktownie czuję, że jedynie Słowo mnie naprowadzi. Tego też mam się wyrzec?
Daj spokój... to nie wiara z miłości tylko jakiś sztuczny twór. Jeden wielki fałsz i obłuda.
kasia

Anonimowy pisze...

@Zbyszku
Pytania i watpliwosci Kasi sa najtrudniejsze dla Niej samej. Dla nas (w kazdym razie mowie o sobie)uwazam, ze sa wielka wartoscia bo zmuszaja do zastanowienia. Tworza pewne napiecie, ktore jest potrzebne, zeby pojsc dalej, glebiej, zastanowic sie nad rzeczami wydawaloby sie oczywistymi.

@Kasiu
Dla mnie piekne w tym dzisiejszym Slowie jest to, ze ukazuje wartosc prostoty i bycia malym.

Ania

Zbigniew pisze...

Ja nie podważam tego że te pytania są trudne dla Katarzyny tylko póbuję znaleźć jakąś radę!

Widzisz Aniu sama mówisz że dzisiejsze słowo pięknie ukazuje wartość prostoty i bycia małym!

Katarzyna nie chce być mała i prosta!

Ona zadaje filozoficzne pytania! To nie są pytania małego ufnego dziecka! Nie ma w nich prostoty!

Nie wiem może Pana Boga trzeba zapytać jak to jest że słońce świeci nad złymi i dobrymi?
Może w takim pytaniu jest więcej prawdy o miłości Boga niż w pytaniach filozoficznych o egzystencji?

Analizująć pytania Katarzyny mam wrażenie że próbuje docieć złożoność psychiki ludzkiej!!!Ja sam siebie nie rozumię dlaczego w jednym dniu chce mi się żyć a w drugim wszystko jest czarne!!Ale Kościół zaleca modlitwę choćby się jej nie czuło, lub post choćby się wydawało że to bez sensu- i tak trzeba robić!!!
Nie mogę ja uważać siebie za mądrzejszego od Ojców Kościoła! Oni to przemodlili, przepościli i wiedzą co człowiekowi służy!!!
Może trzeba wziąść Katechizm Kościoła i zacząc studiować!
Nie wstydzić się tylko powiedzieć głośno wobec samego siebie- jestem w tej dziedzinie ANALFABETĄ!

Nie wiem , nie znam prostej odpowiedzi!

Zbigniew pisze...

Słuchając Katarzyny mam prawie pewność, że nie byłaby w stanie przeczytać Biblii!

BIBLIĘ trzeba właśnie czytać z prostotą!

Nie analizować czy to prawda czy to możliwe?!

Anonimowy pisze...

Wczoraj w pracy dostałam piękny bukiet z 20 maleńkich róż. Dziękowałam za niego Bogu. Ktoś źle wystawił fakturę, moje trudności z tym związane, przeproszenie takim podarunkiem. Z bukietem w ręku, radosna wracałam do domu. W autobusie, myśl /to Duch Święty działał/- mam go dać mojemu tacie do którego idę dzisiaj na imieniny. Dostałam od Boga, by go oddać. Bardzo było to trudne. Tłumaczyłam sobie, że tej pomyłki by nie było, gdyby tego nie chciał Bóg. Wieczorem zaniosłam solenizantowi. Podobały się, lubi kwiaty. W tej sytuacji zobaczyłam jak trudno jest mi oddać to co dostaję. Nie mogę sobie niczego przywłaszczać. Wszystko co mam dostałam od Boga i to wszystko co będzie mi potrzebne da mi Bóg. Wiele już razy doświadczałam Jego pomocy.
Zdjęcie tych kwiatów mam na tapecie w telefonie.
Poznawanie Boga - rozumem i sercem.
Nika

Anonimowy pisze...

@Zbyszku
Nie to że nie chcę być mała czy prosta. Nie umiem być prosta. Nie umiem jeszcze zaufać. Żyjemy inaczej i zupełnie inaczej postrzegamy rzeczywistość. Tobie wystarcza, że dzisiaj jest różowo a jutro czarno. Dla mnie to za mało. Chcę poznać siebie . Tak jak poznaje świat chce poznać i siebie. Próbuje również poznać i pokochać Jego.
Ty wierzysz w Kościół. Ja bardziej ufam Słowu. Jeśli chcesz sprowokować mnie do udowodnienia Ci ile to razy Kościół się mylił to Ci się nie uda. I dobrze wiemy, że nie chodzi tylko o stosy. Przykro mi Zbyszku ale ja nie przychodzę na ten blog jako wrogi agnostyk ale jako agnostyk, który chce coś zmienić w swoim życiu. Zapewniam Cię również, że nawet jako agnostyk czytałam więcej dzieł Kościoła niż Ci się zdaje. Żadne lektury nie pomogły. Jedynie Słowo potrafi do mnie przemówić. Nie zawsze mi się podoba to co do mnie mówi. Trudno mi się z pewnymi rzeczami pogodzić i przyjąć je ot tak sobie.
I dalej podtrzymuję, że post to nie tylko ograniczenie się od jedzenia. Dla mnie to coś więcej.
Co do Biblii. Nie w tym rzecz ile razy się ją przeczytało. Czytać ją sobie możesz. Ale rozmawiać z Nią to już coś. Modlitwa dla mnie jest rozmową a nie bełkotem niezrozumiałych słów napisanych przez kogoś kto czuł inaczej. Oczywiście za wyjątkiem Pater Noster.
Podkreślam, że to co dla Ciebie jasne i proste takie dla mnie nie jest. Być może nie dla mnie jest chrześcijaństwo, ale próbuję dalej. Jest mi cholernie ciężko i trudno. Szczególnie gdy dopada mnie zwątpienie. Nigdy nie wątpiłeś? Nigdy nie zadałeś sobie pytania „po co”?
Ja zadaje.. bo taka już jestem i nic na to nie poradzę.
Chcę wybrać świadomie. Ale żeby to zrobić muszę poznać.
Pewnie wiele prawdy jest w Twoich słowach. Niestety jestem trochę inna i nie pasuję jeszcze do Waszego świata. Mam nadzieje, że z czasem i prostota będzie mi znana.
kasia

Anonimowy pisze...

@Zbyszku
Kazdy z nas jest inny i kazdego Bog prowadzi Swoimi drogami (no i przeciez trwa to czesto duzo czasu). Dla mnie piekne, ze mozemy spotykac sie na tym blogu, zatrzymywac przy Slowie i dzielic swoim zyciem.
Przyznam, ze poszukiwania Kasi, Jej pragnienie Boga a jednoczesnie pytania, ktore stawia sobie i nam, budza we mnie samej wieksze pragnienie Boga i tego, zeby nawracac sie do Niego, coraz bardziej Go kochac! Za to jestem Kasi wdzieczna.
A jaka jest rada na problemy w drodze? Mysle, ze modlmy sie ciagle za siebie nawzajem na tym blogu, starajmy sie zyc Slowem i kochac coraz bardziej. I nie musimy sobie jakis niesamowitych rad udzielac mi sie wydaje. Bardziej dzielmy sie swoim zyciem, dzielmy sie Slowem i tyle. :)
Tak, prostota jest piekna i bycie malym dzieckiem Bozym. Jestem naukowcem ale wcale sie nie uwazam za jakiegos wielkiego uczonego, wole uwazac sie za prostaczka i malutkie dziecko. :)

Ania

Anonimowy pisze...

"Przyjdźcie do mnie wszyscy ciężko pracujący i bardzo obciążeni, a ja wam ulgę przyniosę."

Czy to nie pocieszajace slowa? Wystarczy przyjsc do Jezusa.

Ania

Anonimowy pisze...

@Ania
Ładnie to ujęłaś. Dzielmy się Słowem. Przykro mi, że nie umiem jeszcze czuć jak Wy. Myślę, że przyjdzie to z czasem.
Pewnie znowu mnie poniosło... Efekt połączenia kleiku z bezsennością:)

Poprawię się

kasia

brat_czeremcha pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
brat_czeremcha pisze...

Kasia: co takiego złego jest w neokatechumenacie wg. Ciebie?

Anonimowy pisze...

@Kasia
Jestes prawdziwa i szczera, pragniesz i szukasz i... juz daleka droge przeszlas. Mysle, ze jestes blizej Boga niz myslisz. A co Ci jeszcze przeszkadza, zeby byc naprawde blisko? Jestem pewna, ze Bog Ci sam to pokazuje, wlasnie przez Slowo nawet. I Cie prowadzi. Spojrz na swoje ostatnie kilka miesiecy! :) A czucie nie jest najwazniejsze. Poza tym chyba kazdy czuje troche po swojemu.
Ania

brat_czeremcha pisze...

póki co Zbigniew wprowadza do wypowiedzi Kasi więcej chaosu, niż jest w nich go faktycznie, roztrząsa kwestie w które nie ma poglądu

dlaczego w sposób apodyktyczny wydajesz oceny na temat jej 'kondycji moralnej' i wiary? czyżbyś aż tak dobrze znał jej serce?

brat_czeremcha pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

@ Ania
Spoglądam i widzę ogromny krok do przodu... Tylko jakoś stanęłam i ani drgnę. Słowa nie "opuszczę" ..nawet jak mi wali prawdą po oczach. Jedno wyszło a drugie zawaliłam po całości. Ale chyba zgłoszę się do Ciebie Aniu po coś...bo mi brakuje.

@ Bracie Cz.
Po prostu boję się neokatechumenatu. Sporo o nim słyszałam i miałam okazję nawet rozmawiać z ludźmi którzy są z nim związani. Jedno najbardziej mnie przeraża. Są zamknięci we własnym kręgu. Boję się, że trzeba tam się otworzyć w całości. To mnie przeraża.

Zbyszek chce dobrze. Po prostu inaczej to wszystko widzimy. Mamy inne drogi. Ja nie oczekuję porady na blogu tylko dzielę się tym co mnie dotyka. Czasem może to się Wam wydawać dziwne. On chce na siłę niejako pomóc. Doceniam to, ale nie tędy droga. A że chaos we mnie zapanował .. to prawda. Coś zgubiłam po drodze. Jestem koszmarnie zmęczona poszukiwaniem.

Bracie Cz - a jak egzamin ?

brat_czeremcha pisze...

neoni z całą pewnością nie są zamknięci we własnym kręgu - od czasu Paschy do Zesłania Ducha Świętego wychodzą na ulicę głosić ludziom Miłość Bożą; nie musisz się otwierać, jeśli nie chcesz. zobaczysz jednak po jakimś czasie, że Pan przechodzi przez to doświadczenie, a ono daje owoce ;)

Marta pisze...

Chcę się z Wami podzielić tym co usłyszałam dzisiaj w homilii na Mszy św. z okazji I piątku lipca. Otóż mamy prosić Jezusa, aby uczynił nasze serce wg Serca Swego. Często wtedy myślimy, że chodzi tylko o serce, które kocha. A tak naprawdę to chodzi o serce zasłuchane w Słowo Boże. Mamy sercem nieustannie pytać: co chcesz Ojcze, abym uczynił. Takie było i jest Serce Jezusa.

Anonimowy pisze...

Bracie Cz
Zapewne znasz te kręgi lepiej niż ja. Ale jakoś nie przemawia do mnie łączenie się w małe grupki bez możliwości dokoptowania nowych. Rozumiem ideę i sens, ale też wiem, że to nie jest dla mnie. Nie odważę się. Przykro mi.
Są różne formy formacyjne w Kościele. Dowiedziałam się zresztą tego nie dawno. Może kiedyś na coś się zdecyduję.
W chwili obecnej wystarczający jest dla mnie ten blog, gdzie spotykam ludzi prawdziwie czytających Słowo.
kasia

brat_czeremcha pisze...

jest mozliwość dokoptowania nowych. sam jestem jednym z dokoptowanych.

Jan Paweł II mówił, że neo to przyszłość Kościoła ;)

Anonimowy pisze...

Słyszałam, że jedynie do nowo powstającej grupy ale nie do istniejącej. Przechodzi się poszczególne szczeble zaczynając od katechez a potem tworzą się nowe małe grupy.
Podziwiam za odwagę. Życzę również owocnych spotkań.
kasia