czwartek, 16 grudnia 2010

Wielcy w niemocy

Gdy posłańcy Jana odeszli, zaczął mówić o Janie do rzesz: "Co wyszliście oglądać na pustkowiu? - Trzcinę przez wiatr kołysaną? No, co wyszliście zobaczyć!? - Człowieka odzianego w miękkie szaty? Przecież ci, co są w odzieniu wspaniałym i w przepychu, w domach królewskich przebywają. No więc, co wyszliście zobaczyć? Proroka? - Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: "Oto ja wysyłam mojego posłańca przed Tobą. On przygotuje przed Tobą Twoją drogę". Mówię wam: wśród narodzonych z kobiet nikt nie jest większy od Jana; lecz nawet ktoś mniejszy w królestwie Boga większy jest od niego". Cały lud, gdy [to] usłyszał, a nawet poborcy opłat, ponieważ przyjęli chrzest Janowy, uznawali sprawiedliwość Boga. Faryzeusze natomiast i znawcy Prawa odrzucali wolę Boga, dotyczącą ich, bo chrztu od niego nie przyjęli (Łk 7,24-30)

Jan Chrzciciel jest tym, który miał misję bezpośredniego wskazania Mesjasza Jahwe. Dlatego jest kimś więcej niż prorocy, którzy jedynie zapowiadali pojawienie się Zbawiciela pośród narodu wybranego. Miał więc szczególną rolę w zbawczym planie Boga. Lecz równie wielkie i odpowiedzialne znaczenie mają ci, którzy przyjmą zaproszenie Oblubieńca do udziału w Królestwie. To dzieje się na mocy chrztu, który jest znakiem pokuty, podjęcia drogi wiary, wyrzeczeniem się zła i przyjęciem Boga na jedynego przewodnika w życiu. 
Tak żyć potrafią ludzie, którzy Bożą sprawiedliwość stawiają ponad swoją. Nie udają supermanów wiary, ale uznając swoją niemoc spowodowaną grzechem, tylko w Chrystusie szukają pomocy od swojej niedoli. I w tym właśnie kryje się tajemnica wielkości człowieka wiary widziana oczyma Ojca. 


3 komentarze:

Tu_Małgosia pisze...

Wesołych Świąt ! :))

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Dziękuję! Nawzajem. Ostatnio nie miałem jak i kiedy pisać moich rozważań - ale bez przerwy Słowo głosiłem, aż do całkowitego wypalenia. Wracam jednak do blogu również:)) Niech Pan Cię błogosławi i strzeże!

AniaS pisze...

Miałam nadzieję, że to tylko chwilowe... Ania S.