środa, 24 listopada 2010

Prześladowanie na śniadanie


         A najpierw, przed tym wszystkim, użyją przeciw wam swojej siły i prześladować będą. Wydawać was będą zgromadzeniom i strażom, doprowadzać przed królów i namiestników z powodu mojego imienia. Stanie się to dla was okazją, aby dać świadectwo. Połóżcie to sobie dobrze w swoich sercach, żeby się zawczasu nie przygotowywać do obrony. Ja bowiem dam wam takie słowo i mądrość, jakim wszyscy wasi przeciwnicy nie będą zdolni się przeciwstawić ani im zaprzeczyć. Wydawani będziecie nawet przez [swoich] rodziców, i braci, i krewnych, i przyjaciół i do śmierci doprowadzą niektórych z was. Będziecie znienawidzeni przez wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz nawet włos wam z głowy nie spadnie. Przez swoje wytrwanie zapewnijcie sobie życie (Łk 21,12-19)

 

Wiara często była i jest nadal motywującym czynnikiem dla prześladowań. I to mających różne oblicze. Niekoniecznie musi być to krwawe prześladowanie, można bowiem przeładować kogoś psychicznie czy też duchowo. U podłoża leży jednak zawsze nienawiść, fanatyzm, zaślepienie. Co więc czynić w obliczu prześladowań?

Nie własną siłą człowiek zwycięża. Pomimo, że Jezus zapowiada prześladowania, jednocześnie obiecuje swoją obecność jako pomocną w przeżyciu trudnego czasu próby. Ten czas nie musi być traumą. Może być okazją do dania świadectwa wierze. Poza tym, kto żyje blisko Pana, nie spadnie mu włos z głowy.

Wytrwanie w nauce Jezusa oraz Jego bliskości zapewnia życie. Wytrwanie – to stałość oraz wierność przyjętym wcześniej założeniom. Wierność wobec osoby to konsekwencja zaufania komuś. Chrystus zapewnia idących drogą wiary w Mesjasza asystencję swojego słowa i mądrości.

Dla chrześcijan musi być ona większa aniżeli strach. Nie tyle chodzi, by bronić religii, lecz by ochronić wiarę w sobie. Momenty próby są dobrą weryfikacją, ile jej w nas jest.


3 komentarze:

Tu_Małgosia pisze...

Kiedyś zastanawiałam się głęboko nad tym, jak sama bym się zachowała, co czuła, gdybym żyła w miejscu, gdzie prześladuje się chrześcijan? Tak łatwo głośno wołać i demonstrować swą wiarę , gdy nic za nie grozi! Oczywiście, nie chodzi mi o to, że nagle w obliczu prześladowań i groźby utraty życia zmieniłabym wyznanie i wyparła się Jezusa, ale dotarło do mnie , co czują tysiące a może i miliony współbraci w wierze mieszkających np. w Indiach czy w Afryce....Przecież prześladowania trwają do dziś, tyle że nie w Europie. Bo czyjeś złe słowo czy drwina nie mogą być porównywane do zagrożenia życia.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Zapewne skala prześladowań jest zakresowo duża. Utrata życia to nie drwina ze strony jakiegoś człowieka. Dlatego Jezus, wiedząc o skali trudności świadectwa, daje nam swoją obecność. Cóż bez Niego zdołamy uczynić? A to, jak w ostateczności się zachowamy wobec prześladowania, zalezy po części od naszego wcześniejszego traktowania wiary. Dzięki i pozdrawiam!

krysia pisze...

Jak zachowamy się w obliczu zagrożenia przede wszystkim zależy od naszej bloskości z Jezusem..
Pozdrawiam...