wtorek, 12 października 2010

Pozerstwo


        Gdy skończył mówić, prosił Go jakiś faryzeusz, aby zjadł u niego obiad. Wszedł tam i usiadł przy stole. Popatrzył ten faryzeusz i wyraził zdziwienie, że przed obiadem nie dokonał najpierw obmycia. Pan powiedział do niego: "Otóż wy, faryzeusze, czyścicie zewnętrzną stronę kubka i półmiska, wasze natomiast wnętrze pełne jest zdzierstwa i zepsucia. O bezmyślni, czy Stwórca strony zewnętrznej, nie stworzył także wewnętrznej? Dajcież na jałmużnę to, co w środku, a wtedy wszystko będzie wam czyste (Łk 11,37-41)

 

Wszelkiego rodzaju rytualne ablucje wpisane były w codzienny program pobożnych Żydów. Miało to również charakter higieniczny, gdyż zapobiegało rozszerzaniu się chorób. Ale motywacją do licznych i częstych obmyć była tradycja. Ustanowili ją przodkowie, bowiem Biblia nic na ten temat nie mówi. Całkiem możliwe, iż zasada ta wywodziła się od starożytnych Greków.

Chrystus mówi o tym, by zachowywać czystość (zarówno wewnętrzną jak i zewnętrzną), lecz ona to nie tylko skrupulatnie przestrzegać przepisów prawnych, które często były wykonywane na pokaz. Nauczyciel zachęca do zachowania czystości wewnętrznej. Zawiera się ona w prostym wskazaniu na służbę wobec innych. Czystym jest ten człowiek, który posiada czyste intencje wobec każdego człowieka. Kto nie jest czysty w ten sposób, na nic zdadzą się wszelakie obmycia oraz rytuały. 

Dać na jałmużnę to, co w środku – to dać innym swoją szczerą miłość. Tak wielu ludzi jest jej spragnionych! Dając siebie w całości innym sprawiasz, że wszystko wokół napełnia się czystością. I jest pięknie; bez obłudy i zbędnego pozerstwa.


8 komentarzy:

krysia pisze...

Dając siebie w całości Bogu sprawia, że wszystko wokół napełnia się czystością i jest piękne, bo kiedy oddajemy siebie w całości Bogu nasze wnętrze wypełnia Bóg Duchem Świętym i na wszystko patrzymy oczami Jezusa Chrystusa... Pozdrawiam..

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

To prawda. Aby wszedł jednak Duch w nas, potrzeba dać się pokornie oczyścić wewnętrznie, co nie zawsze jest procesem łagodnym:) Pozdrowienia, z Bogiem! I dzięki:)

krysia pisze...

Kiedy Duch Jezusa napełnił mnie nie miałam pojęcia o oczyszczeniu ani o grzechu... Bóg działa po swojemu... On nie uczył się na lekcjach religi i nie jest niczym związany.. "Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan" /Ks.Izajasza 55 -8/
Dopiero kiedy Jezus zamieszkał w moim sercu a Jego światło oświeciło duszę moją, wtedy zobaczyłam swoją grzeszność i zaczęłam pokutować... Kiedy mówię ludziom o Jezusie, to często słyszę, że muszą najpierw przestać czynić zło a potem na pewno przyjmą Jezusa do serca... /nie mam na myśli eucharystii/ i to potem nie następuje nigdy.. Jezus woła nas do siebie takimi jakimi jesteśmy a nasze oczyszczenie to Jego sprawa...

krysia pisze...

Od momentu gdy oddałam swoje życie Jezusowi, zawsze słyszałam, że człowiek, który chce być napełniony Duchem Świętym, musi być na tak zwanym haju duchowym.. To znaczy dużo modlitwy, czytania i rozważania Pisma Świętego... Po paru latach przyszedł na mnie czas pustyni i doswiadczeń duchowych.. Nawet na modlitwę nie miałam siły a o czytaniu Biblii nawet nie wspomnę.. Napełniała mnie coraz większa pustka i beznadzieja, bo nie miałam siły sama podnieść się a nauczono mnie, że takich jak ja to Bóg tylko czeka aby wypluć z ust swoich... Jak wielkie było moje zdziwienie gdy po długim czasie udręki Bóg sam napełnił mnie swoim Duchem.. Ogarnięta zostałam tak bezmierną miłością, że trudno mi ją opisać... Ta miłość uleczyła mnie ze wszystkich słabości moich.. Moje serce zalała fala wdzięczności do mojego Boga, do Jezusa..., który w tym dniu objawił mi się jako Bóg, który przyszedł dlatego, bo wiedział, że bez Niego sobie nie poradzę... On podał mi swoją dłoń w momencie kiedy na to zupełnie nie zasługiwałam i za to Go kocham, że jest Bogiem ponad ludzką miarę i niezmierzona jest miłość Jego do mnie, do człowieka... Pozdrawiam.

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Duch Święty działa tak, jak chce. Wieje kędy chce. Stąd my możemy oczekiwać Jego tchnienia i prosić o przyjście. Lecz owo oczekiwanie i proszenie musi mieć w sobie dynamikę. I właśnie ona jest jakimś oczyszczeniem się (wyzbyciem własnego "ja"), by mógł wejść ON. Dziękuję za dzielnie się swoimi doświadczeniami wiary. Niech Pan Cię prowadzi!

krysia pisze...

Tak, zgadzam się, jeśli ma się świadomość Jego istnienia ale Duch Święty, tak jak powiedziałeś, działa jak chce i często napełnia ludzi, którzy wogóle się tego nie spodziewają i wtedy przed Jego świętością pierzcha wszelkie zło.. Nasze "ja" umiera a "On" zasiada w całej swej Chwale na tronie naszego serca...
Każdy z nas patrzy na tą sprawę z innej perspektywy.. Ja nigdy sama z siebie nie podjęłam decyzji pójścia za Jezusem.. Najpierw doświadczyłam dotknięcia Bożego Ducha, wtedy przyszło światło i poznanie Bożej obecności a dopiero później zdecydowałam o moim dalszym życiu z Jezusem.. Kiedy otworzyłam sie na Jezusa, oczywiście pod wpływem Bożego działania, Krew Baranka obmyła mnie ze wszelkiej nieczystości i stałam się jak nowo narodzone niemowlę.. Kiedy do mojej świadomości dotarło to, co się ze mną stało, podjęłam decyzję pójścia za Jezusem i zapragnęłam przypieczętować to Chrztem z wody.. Tak się też stało... Chodzę z Jezusem 22 lata.. Każdego dnia przychodzę do Pana i On oczyszcza mnie swoją Krwią..
Walka o moją duszę trwa.. i wciąż potrzebuję uczyć się poruszania na terenie Bożego Królestwa, dlatego staram się być uważnym uczniem w szkole Ducha Świętego i w Bogu mam nadzieję na to, że każdego dnia On trzyma mnie w swoim ręku i przeprowadza przez wszelkie próby i doświadczenia...
prowadzenia...

TOMASZ J. CHLEBOWSKI pisze...

Pozostaje zapytać: dlaczego więc Duch nie porywa samowładnie dusz ludzkich?... Przecież jest dany i osiągalny dla wszystkich. Człowiek musi więc być w jakimś sensie choć trochę dyspozycyjny, by to się stało. Bóg nie czyni niczego wbrew naszej woli, bo nas szanuje. Ta dyspozycyjność przejawia się szczególnie w niektórych momentach naszego życia. To nie chodzi o świadomość istnienia Ducha, On sam się "przedstawia" kiedy przychodzi:) - ale dzieje się to często poprzez wstawiennictwo Kościoła: wspólnoty modlących się. A ostateczna decyzja świadomego wyboru faktycznie przychodzi potem, i również wraz z tchnieniem Duchem, który pozwala narodzić się na nowo do życia.
Tylko więc dziękować Bogu za prowadzenie, Krysiu!

krysia pisze...

Tak. Bogu niech będzie chwała za Jego prowadzenie w naszym życiu...