wtorek, 28 września 2010

Yerushalayim


          Gdy zbliżały się dni Jego odejścia, postanowił i On udać się do Jeruzalem. Przed sobą wysłał gońców. Podążyli przodem i weszli do jakiejś wsi samarytańskiej, aby Mu tam przygotować. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ szedł w kierunku Jeruzalem. Jakub i Jan, którzy tego doświadczyli, rzekli: "Panie, chcesz, abyśmy rozkazali, by ogień spadł z nieba i strawił ich?" Odwróciwszy się do nich, upomniał ich. Poszli do innej wsi (Łk 9,51-62)

 

Jezus zmierza do Jerozolimy, tj. zbliża się do miejsca swojej śmierci. Jakby wychodził naprzeciw swojemu przeznaczeniu. Jest to też Jego decyzja (postanowił). Już w tej drodze doświadcza przedsmaku swojego krzyża. Zostaje odrzucony z jakiejś wsi (bezimiennej; a więc może to być też miejsce w którym my żyjemy). Czyli jest niechciany, niemile widziany, niepotrzebny, kłopotliwy.

Uczniowie Chrystusa reagują raptownie. Dwaj bracia, Jakub i Jan, chcą przekląć miejsce. Jakby nie słuchali nauczania Jezusa odnośnie nie szukania prawa odwetu oraz ojcowskiego miłosierdzia Boga.

Nasze życie jest również zmierzaniem ku śmierci. Jak mówił Heidegger, jesteśmy „bytami ku śmierci”. Możemy szamotać się z tą myślą, oddalać ją, zagłuszać. Ale możemy też godnie przejść przez życie, jak Chrystus. Czyniąc dobro, nie chcąc zemsty za doznane przykrości, kochając. To najlepszy sposób na przejście z Jerozolimy naszego przemijania i cierpienia do wiecznego, niebieskiego Jeruzalem.


1 komentarz:

krysia pisze...

To nie jest sposób na życie, który preferuje dzisiejszy świat ale jest to jedyny sposób aby przejść przez to życie będąc szczęśliwym człowiekiem... Pozdrawiam...